Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

conego, że wszystko da się naprawić i że zależy to jedynie od woli mojej. Nagle przyszedł mi do głowy Kromicki i matka Anielki, która, nie wierząc we mnie, widocznie stanęła po jego stronie. Na myśl o nich, porwał mnie gniew, który rosnąc stopniowo, stłumił wszystkie inne uczucia. Im bardziej rozum mój przyznawał, że pani Celina ma wszelką słuszność nie liczyć na mnie, tem głębszą czułem do niej urazę, że sobie na taką niewiarę pozwoliła. W końcu doszedłem do jakiejś desperackiej złości przeciw sobie i wszystkim. Wszystko, com myślał i czuł, dało się zamknąć w tych kilku słowach: «Dobrze, niechże tak będzie!»
List przyszedł wczoraj; dziś analizując się spokojniej, stwierdzam wprost ze zdumieniem, że ta uraza tak głęboko zapadła mi w duszę, iż oto w tej chwili jest raczej większą, niż mniejszą. Obecnie jestto uczucie, panujące we mnie. Mówię sobie wszystko, co może sobie człowiek, trzeźwo myślący, powiedzieć, a jednak nie mogę tego Kromickiego przebaczyć nietylko matce, ale i Anielce. Bo ostatecznie Anielka potrafiłaby jednem słowem zamknąć mu drogę do Płoszowa, jeśli zaś tego nie czyni, to jest z jej strony ustępstwo dla matki, czyli, że mnie poświęca jej mi-