Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i w końcu stało się bajeczne. Po upływie godziny powiedziałem sobie ze zdziwieniem: «Co u licha, ja przecie o niczem innem nie myślę!» Rzecz zadziwiająca, z jaką szybkością ogarniały mnie najrozmaitsze uczucia, przelatujące jedno po drugiem, zupełnie jakby je wiatr przeganiał na podobieństwo chmur. Do jakiego jednak stopnia jestem człowiekiem nerwowym! Naprzód chwyciło mnie rozczulenie nad Anielką. To wszystko, com niedawno jeszcze czuł dla niej, a co było jak gdyby zatajone w jakichś szczelinach mojej duszy, wyszło nagle, nakształt oparu, na jej powierzchnię. Jechać, uspokoić, utulić, uszczęśliwić — oto był pierwszy odruch, pierwszy pęd serca, daleki od jasno sformułowanej woli, ale nadzwyczaj silny. A gdym wyobraził sobie jej załzawione oczy, jej ręce w moich rękach, ów pociąg zmysłów, jaki czułem do niej, zmartwychwstał z całą mocą. Potem przebiegło mi przez myśl porównanie jej z Laurą, które musiało wypaść fatalnie dla Laury. Na razie, takie życie, jakie tu wiodłem, stanęło mi kością w gardle. Uczułem potrzebę czystszego powietrza, niż to, którem tu oddycham i ciszy i słodyczy i zwłaszcza: prawości uczuć. Jednocześnie opanowała mnie radość, że nic niema stra-