Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/461

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siedzące na jajach ptaki? Spójrz na tłustą, polatującą obok nas pszczołę, która za moment wetknie kosmatą głowę w kielich kwiatu z łapczywością Niemca, co pije kufel piwa. Czemużbyśmy również i my ludzie nie mieli się wygodnie urządzić na ziemi? Wybij sobie skrupuły z głowy, drogi przyjacielu! Pożałujesz napewno, jeśli i tym jeszcze razem nie przyjmiesz życzliwego zaproszenia życia. Przyznam się, że krewny mój wspomniał o wakującej właśnie prebendzie, w sam raz jakby dla pana stworzonej. Prześliczna to okolica z lasem i jeziorem, doskonały budynek plebański, w staromodnym, romantycznym stylu, podobny do sandingskiego, z przepysznym ogrodem, gdzie dzieci używać mogą dowoli, oraz pierwszorzędne zabudowania gospodarcze i rodzajna gleba. Przytem sąsiednia plebanja, odległa zaledwo o dwadzieścia minut drogi, a ludność bardzo spokojna i potulna. Tem wzgardzić niesposób... wszak prawda? Cóż pan na to... Czyżbyś nie zechciał spróbować?
Emanuel milczał dalej, zapatrzony w ziemię. Słowa pastora, jego gest i pustynne wzgórze na którem stali, milczenie otaczające ich, oraz widok zielonej, rodzajnej równi... wszystko to przypominało mu ów moment, kiedy do Chrystusa przystąpił szatan, mówiąc: — Wszystko to dam tobie, jeśli uklękniesz i uczcisz mnie! — W tej chwili uświadomił sobie, że Bóg chce przez owego obcego człowieka wypróbować ponownie jego wierność i odwagę na dalszą drogę wiary, „ku zgorszeniu dzieci tego świata.“
Podniósł głowę, a wyraz twarzy jego był promienny i uduchowiony:
— Masz pan dobre chęci, panie pastorze, — powiedział ale jak już rzekłem, nie rozumiemy —