Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/392

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

konał dosłownie. Emanuel spostrzegł zaraz na drugi dzień, gdy chciał przyjąć innego parobka, że to co zaszło wywołało bardzo złe wrażenie na ludności. Przyjęto też za oczywistą prawdę kilka złośliwych uwag Nielsa odnośnie do sposobu wydalenia go ze służby, a Skibberupacy zaczęli mówić pomiędzy sobą, że nigdy nie uważali Emanuela za tak doskonałego, za jakiego się podawał. Daremnie zwracał się do różnych, wolnych parobków, by przynajmniej w żniwa mieć pomoc. Jedni odmawiali wprost, inni czynili niedwuznaczne przytyki do jego opinji, jako niepunktualnego płatnika, i bez żenady żądali naprzód zapłaty. Sąsiedzi i kilku innych parafjan przyobiecali, co prawda, pomóc coś od czasu do czasu, ale wobec wielkiej krętaniny z racji żniw, najczęściej wymawiali się na różne sposoby, nie spiesząc z czynną pomocą.
Rozgniewany tem wszystkiem uczynił, wkońcu Emanuel krok niewłaściwy i zwrócił się do napiętnowanego wójta, który jak zawsze hojny i uczynny, wysłał w pole całą czeladź swoją i tegoż jeszcze dnia zwiózł mu do stodoły wszystko, napoły porosłe już zresztą zboże.
Było to otwartem wypowiedzeniem wojny.

Zasłużonego dyrektora uniwersytetu pochowano na cmentarzu sandingskim przy udziale niewidzianego dotąd, bo dwutysiącznego przeszło orszaku pogrzebowego, w czem było więcej jak pięćdziesięciu księży w pełnym, kościelnym stroju. Po rozlicznych wsiach całej okolicy powiewały spuszczone do połowy masztu flagi, a od wczesnego