Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tem oznaki zewnętrzne. Na górach spokojnie żerowały stada reniferów i jaków.
Wkrótce nadjechali Sojoci i powiedzieli, że tu, za Tannu-Ołu nikt dotąd nie widział czerwonych bandytów, za co ofiarowaliśmy im całą cegłę herbaty prasowanej. Odjechali zadowoleni i uspokojeni, powtarzając, że jesteśmy „dobrzy ludzie“, „cagan“ a nie „ułan“ (biali a nie czerwoni).
Gdy nasze zmęczone i wygłodzone szkapy wypoczywały i objadały się suchą, brunatną, lecz pożywną trawą, ja i moi towarzysze rozkoszowaliśmy się przy ognisku, układając plan dalszej drogi. Nagle wyłoniła się stanowcza różnica poglądów.
Niejaki pułkownik Żuków, a z nim czterdziestu siedmiu innych oficerów i szeregowców, uspokojeni tem, że za Tannu-Ołu nie było bolszewików, postanowili iść do mongolskiego miasta Kobdo, a później dalej nad rzekę Emil, gdzie był obóz serbskiego generała Bakicza, internowanego przez Chińczyków. W tym celu chcieli odrazu skierować się na zachód, idąc południowemi uskokami Tannu-Ołu.