Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Płyniemy dalej, dalej, dalej — wieczni tułacze!
Spotkanie z Ostjakiem ogromne na wszystkich sprawiło wrażenie. Zamyślony, chciałem zejść do kajuty... Zapomniałem na chwilę o kajdanach, łańcuch zaczepił się o krawędź schodów, nie zauważyłem tego i runąłem całym ciężarem na dół...
„Na berlince może chodzić w kajdanach!“ — tak orzekli lekarze...
Z temi kajdanami miałem już ciekawą historję, a nader charakterystyczną dla biurokracji rosyjskiej. Komisja lekarzy w Warszawie orzekła, że ze względu na chorobę nogi powinienem być od noszenia kajdan zwolniony, ale ani w więzieniu, ani w wagonie nie mam potrzeby chodzenia, więc mogę je tymczasowo nosić... Dziwna logika... Ale lekarzom nie o logikę oczywiście chodziło. Nie uznać choroby było niepodobna, trzeba było szczęśliwie przepłynąć pomiędzy obowiązkami lekarza a obowiązkiem urzędnika i ułożono dokument, godzący sumienie ze służbą: nie może nosić kajdan i może... Lekarze moskiewscy złożyli hołd uznania lekarzom warszawskim, stwierdzili to samo, dodając, że i w berlince nie mam potrzeby chodzenia, i dopiero lekarze w Tomsku, mniej dotknięci trądem służalstwa, odważyli się na wydanie mi świadectwa, zwalniającego od kajdan...
Tę prawomyślność urzędniczą lekarzy warszawskich i moskiewskich przypłaciłem dwudniowym