Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/383

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Przez chwilę patrzyły na siebie wzajemnie nie jak ciotka i siostrzenica, nie jak dziecko i dorosła, lecz jak dwie istoty ludzkie, przepełnione nienawiścią jedna dla drugiej: Elżbieta Murray, wysoka i ponura, o wąskich, zaciśniętych ustach; Emilka Starr, blada z gorejącemi oczami, z drżącemi ramionami, tulącemi do piersi cenne listy.
— Więc to jest twoja wdzięczność — rzekła ciotka Elżbieta. — Byłaś sierotą bez grosza... ja wzięłam cię do mego domu... dałam ci dach nad głową i utrzymanie, wychowanie i dobroć... a oto mam podziękowanie.
Gniew i uraza znieczuliły Emilkę na upokorzenie zawarte w tych słowach ciotki.
Nie byłaś zmuszona wziąć mnie do siebie — odrzekła. — Kazałaś mi ciągnąć losy i wzięłaś mnie dla tego, że los padł na ciebie. Wiedziałaś, że ktoś musi mnie przygarnąć, bo jesteście dumnymi Murrayami i nie możecie umieścić waszej krewnej w przytułku. Ciotka Laura pokochała mnie, ale ty mnie nie kochasz. Dlaczegóż więc miałabym cię kochać?
— Niewdzięczne, niedobre dziecko!
— Nie jestem niewdzięczna. Usiłowałam być dobrą... Usiłowałam być posłuszną i zaskarbić sobie twoje względy, dokładałam wszelkich starań, aby być pożyteczną i tem samem płacić za moje utrzymanie. A ty nie masz prawa, ani powodu czytać moich listów do Ojca.
— To są kompromitujące listy i muszą zostać zniszczone — rzekła ciotka Elżbieta.
— Nie — Emilka przycisnęła je mocniej do ło-

377