Strona:Emilka dojrzewa.pdf/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

powadze był wyraźny odcień nagany. Emilka ujęła pióro, ale ręka jej trzęsła się nad papierem.

Gdyby była mogła się wypłakać, jej wzburzone uczucia znalazłyby najodpowiedniejsze ujście. Ale to było niemożliwe. Nie będzie płakać. Nie da im poznać po sobie, jak głębokiem i okrutnem jest jej upokorzenie. Gdyby Emilka była mogła śmiać się wraz z innymi z tego złośliwego żartu, odczułaby natychmiast ulgę, nie byłaby wręcz doznała takiego wstydu. Ale będąc Emilką, będąc wnuczką Murrayów, nie mogła śmiać się z tego. Odczuła zniewagę całem sercem, całą duszą.

Mogła już śmiało wracać do domu. „Klasówka” angielska przepadła. Straciła bowiem już 20 minut, a upłynie jeszcze 10 minut najmniej, zanim zdoła utrzymać pióro w drżącej ręce. Nie mogła zebrać myśli. A klasówka była trudna, jak zwykle ćwiczenia pana Traversa. Emilka miała w mózgu nieopisany chaos. Napisała byle co, sama sobie nie zdając sprawy, co pisze. Gdy wręczyła swoją klasówkę i wyszła ze szkoły, wiedziała, że nie otrzyma gwiazdki, owego upragnionego odznaczenia. Ale w danej chwili nie dbała o to. Pobiegła do domu, do swego niegościnnego pokoiku. Na szczęście ciotka Ruth wyszła. Emilka była sama. Rzuciła się na łóżko i płakała. Czuła się zdeptana, sponiewierana, wyszydzona, a najbardziej dręczyła ją pewna wątpliwość, do której sama przed sobą nie chciała się przyznawać.

Nie, Ilza nie zrobiła tego! To niemożliwe! Ale któż? Marysia? Nie do pomyślenia. Tylko Ewelina. Ewelina. Ewelina wróciła ze sklepu i spłatała jej tego nie-

154