Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 133 —

A co mi za żywota ujmie czas dzisiejszy,
To po śmierci z lichwą odda czas późniejszy
przeto…
…Za cześć poczytam
Sobie, że się dróg innych, niż pospólstwo chwytam…

I pomimo strzał, które przeszywały mu smutne serce, nie przestawał chwytać się dróg wyższych nad pospólstwo, dróg górnych. Czuł się skrzydlatym.

»Kto mi dał skrzydła, kto mię odział pióry
I tak wysoko postawili, że z góry
Wszystek świat widzę, a sam, jako trzeba,
Tykam się nieba.

Czuł się tak skrzydlatym, że za nisko mu było zamieszkiwać komnaty królewskie, na które wzywali go usilnie dwaj wielcy królowie polscy: Zygmunt August i Stefan Batory. Nie chciał wrzawy światowej, ani dworskich przepychów, ani oklasków; gardził gonitwą za zyskiem i zaszczytami, zbytkownością życia, które w utworach swoich wyrzucał narodowi; jednocząc czyny z zasadami, odrzucał ofiarowywane mu dostojeństwa i urzędy wysokie, ze sprawiedliwą dumą mówiąc »ja, co w kim ganię, tego sam się chronię«. Ukochał ciche, czyste, skromne życie ziemianina i na łonie »wsi spokojnej, wsi wesołej«, w cieniu starej lipy rozmyślając nad cnotą, nad tą kroplą wody, w której tysiącem barw załamuje się światło ideału; myślą i sercem ustanowił stopień jej najwyższy, gdy wyśpiewał te słowa:

»A jeśli komu droga otwarta do nieba,
To tym, którzy służą ojczyźnie…«