Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   11   —

ko myśl jakaś panująca, przeogromna, nieustannie w milczeniu, w skupieniu pracująca, i pod jej pokładem jakiś tajemny upał uczuć, który na czole wypalił przedwczesną zmarszczkę i gorącym kolorytem powlókł milczącą twarz.
Znać było, że daleko chętniej milczał, aniżeli mówił. Do rozmowy o rzeczach potocznych, która toczyła się w czasie wieczerzy, mieszał się rzadko i obojętnie, krótkiemi słowy. W zamian niepodobna było nie dostrzedz, że wzrokiem bada otaczające, świeżo poznawane twarze. Może w duchu, gotującym się do spełnienia jednego z najdramatyczniejszych aktów, jakie przez duch człowieczy spełnionemi być mogą, zapytywał o wartość i siłę swoich w dramacie współaktorów.
Cicho za odchodzącą służbą pozamykały się drzwi sali; wszyscy siedzieli w milczeniu dokoła długiego stołu, z którego zdjęte już były okrywające go wprzód naczynia.
Gospodarz domu w postawie stojącej przemawiał.
Mówił o tem, że niedawno jeszcze przeciwny był rozpoczynającemu się w kraju ruchowi i powstrzymywać go usiłował, nie dlatego, aby mniej od kogokolwiek pragnął wolności i szczęścia kraju, ale że pora nie zdawała mu się wybraną trafnie, ani siły dość przygotowanemi, ani szanse zwycięstwa równemi szansom klęski, która, jeżeli nastąpi, przyniesie następstwa wagi nieobliczalnej, najpewniej bardzo ciężkiej. Mniemał, że cierpliwe oczekiwanie na moment sposobny, na zbieg okoliczności