Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   10   —

kcie utkwionych, rozległo się imię i nazwisko — Romualda Traugutta.
Jednocześnie w głębi sali, prawie pod sufitem, zabrzmiał metaliczny, basowy dźwięk. Zegar z białą twarzą w czarnej obwódce uderzać zaczął godzinę. Dziesięć z kolei dźwięków metalicznych, głębokich, płynęło górą, gdy dokoła stołu brzmiały nazwiska gości, z któremi gospodarz domu przybyłego najpóźniej zaznajamiał.
Przyczyna opóźnienia z łatwością wyjaśnioną została: jakiś prosty i pospolity wypadek w kilkumilowej podróży po złych jeszcze drogach wiosennych.
Miał lat trzydzieści sześć i na wiek ten wyglądał, wzrost średni, budowę ciała więcej sprężystą i szczupłą niż silną, a w ruchach łatwych, pewnych siebie, w postawie wyprostowanej, coś, co przypominało typy wojskowe. Od pierwszego wejrzenia rzucała się w oczy głęboka czarność jego włosów, tak obfitych, że dwie ich fale, jedna nad drugą wznosiły się nad czołem śniadem, kształtnem, przerzniętem od brwi aż prawie po włosy pionową linją głębokiej zmarszczki. Oczu nie łatwo było dostrzedz, bo okrywały je szkła okularów, lecz wśród owalu śniadej twarzy uwagę zwracały usta bez uśmiechu, spokojne i poważne. Może ta powaga ust i ta zmarszczka na czole, przedwczesna, sprawiały, że w powierzchowności tej uderzał przedewszystkiem wyraz myśli surowej, skupionej, małomównej. Nic miękkiego, giętkiego, ugrzecznionego, nic z łatwością wylewającego się na zewnątrz. Tyl-