Przejdź do zawartości

Strona:Eliza Orzeszkowa - Czarownica.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I starą babulę przy sobie żywisz?
— Tak.
Trzeba było iść za Stefana Dziurdzię. We własnej chaciebyś pracowała, w kupne perkale się ubierała i codzień jajecznicę ze słoniną jadła.
— Niechaj jajecznicę Stefanową świnie jedzą! — odburknęła żywo dziewczyna.
Kowalczyk schwycił ją za rękę.
— Na mnie czekając, za Stefana nie szłaś? — zapytał. — W takiem pośmiewisku ludzkiem żyłaś?
— A na kogóż? — odszepnęła.
— Przysięgnij!
Pietrusia palce na krzyż złożyła i oczy ku niebu podniosła.
— Tak mi Boże i Najświętsza Panno dopomóż, że bez ciebie własnej duszy nie czułam. Tak na ciebie czekałam, jak na tego ptaka, co kiedy przyleci, to już słońce świeci i nowa wiosna będzie.
— Toż i doczekałaś się, bo jak Bóg na niebie, tak cię za żonę wezmę i na gospodynię do swojej chaty wprowadzę.
Długo potem w Suchej Dolinie ludzie gadali, że Pietrusia i na kowala też urok rzucić musiała. Bo któż kiedy słyszał, aby chłopiec na szerokim świecie cztery lata o dziewczynie pamiętał? aby taki, któremuby najbogatsze dziewczęta wieszały się na szyję, żenił się z dziewką nie tak już młodą, całkiem biedną, przybłędą... Jakieś ziele ma, czy co? — a może coś gorszego jeszcze?...


ROZDZIAŁ TRZECI.

W parę lat po ożenieniu się Michała z Pietrusią w życiu Piotra Dziurdzi zaszedł ważny wypadek: mieszkańcy