Przejdź do zawartości

Strona:Eliza Orzeszkowa - Czarownica.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tego dnia Michałek przyszedł do chaty Piotra, — lecz niedługo potem opuścił Suchą Dolinę: wyciągnął los i powędrował do wojska.
Śmieli się ludzie we wsi: powrócić powróci — mówili, bo ma swoją ziemię i chatę we wsi; ale aż za cztery lata, a cztery lata to dla dziewczyny wiek. Albo za kogo innego tymczasem wyjdzie, albo zestarzeje się, i Michałek już jej nie zechce.
Maciejowa to samo mówiła wnuczce. Ale ona wciąż powtarzała:
— Powiedział: czekaj na mnie, Pietrusiu!
— I ty głupia będziesz czekała?
— Będę!
Piotrowa namawiała ją, żeby szła za Stefana Dziurdzię, który od czasu, kiedy Pietrusia dorosła, na żadną inną dziewczynę nie spojrzał.
Ale Pietrusia nie miała dla niego przychylności żadnej. Na namowy nawet nie odpowiadała, tak się uparła.
Stefan, chociaż był pracowity i roztropny, i gospodarstwo miał dostatnie, za grubijańskie wymyślanie i skorą do bójki pięść nie miał miru we wsi, a dziewczęta uciekały od niego, jak od dyabła, tak się go bały. Pietrusia powiedziała mu wprost, że go nie chce, ale on ani myślał odczepić się od dziewczyny. Raz przyszedł w niedzielę, gdy w chacie oprócz Pietrusi i jej babki nie było nikogo. Ujrzawszy go we drzwiach, Pjetrusia skoczyła do komory, ale Stefan wnet znalazł się przy niej, objął ją i chciał pocałować. Wyrwała mu się z twarzą czerwoną, jak piwonia, obie ręce w górę podniosła: raz, dwa, trzy i w pysk! Stefan jak oparzony wyskoczył z komory, a potem i z chaty, bo posłyszał w sieni kroki Piotra.
Pietrusia z płaczem przypadła do kolan babki. Ta rzekła:
— No, Pietrusiu, już nam tu niema co popasać. Już