Przejdź do zawartości

Strona:Eliza Orzeszkowa - Czarownica.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Spuszczając oczy, dziewczyna odpowiadała.
— A zalecają się. Już ja wam, babko, przeszłej niedzieli mówiłam, że Stefan Dziurdzia i Michałek Kowalczyk.
— Aha, to nic... Na toś ty dziewka, żeby się do ciebie kawalery zalecali. Ale paciorek od nich nie brałaś, ani pieniędzy, ani nic?
— Nie brałam.
— Pewno?
— Pewniusieńko, babulu.
— Pamiętaj, żeby na tobie grzechu przed Bogiem ani wstydu przed ludźmi nie było. Kiedy który lubi, niech się żeni; a kiedy żenić się nie chce, to ty przy zbliżeniu się wszelakiem — raz, dwa, trzy, w pysk! Dziewczyna powinna być czysta, jak ta szklanka, kiedy ją w wodzie krynicznej wymyją.
Pietrusia wstydliwie, lecz razem radośnie, zachichotała.
— On ożeni się ze mną...
— Który? — zapytała stara.
— A Michałek Kowalczyk.
Babka przyzwalająco pokiwała głową.
— Dobrze — rzekła — czemu nie? chatę swoją ma, a także kawałek ziemi po ojcach. Przytem rzemieślnik. To tylko szkoda, że Michałowi teraz dwudziesty pierwszy roczek idzie. Jakże on się ożeni z tobą, kiedy musi iść do wojska?
— Nie może być! — krzyknęła przestraszona dziewczyna.
Stara głową pokiwała.
— Oj, dziecko z ciebie! alboś ty o tem nie wiedziała?
Co ona tam miała o wojsku wiedzieć? Michałek nie mówił jej ani razu, że do wojska pójdzie. Ot, zwyczajnie, młody, nie myślał o tem, co będzie kiedyś.
— Może Michałek do wojska nie pójdzie? — rzekła. — Aby tylko dziś przyszedł!