Strona:Edward Redliński - Konopielka.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rozżalili sie wszystkie:
To czemu nas nie uszanował, czemu nie żoł z nami?
Czemu Handzia z nami nie śpiewała, toż w śpiewaniu ona piersza!
Czemu ty nam żniwo zepsuł!
Czyż ja zepsuł! bronie sie jeszcze.
Zepsuł ty! łupnoł Michał kułakiem w kułak: Jak jest judasz na weselu, nima wesela!
Okrążyli mnie w pietnaścioro, mężczyzny, baby, dziewczęta, Ziutek ze strachu szarpie mnie za nogawke. No to mówie głośno, że nie dla obrazy wyszłem, a oni od razu, nie dawszy skończyć: Słyszeli? On powiedział: wyszłem! Jak urzędnik!
Jego ta uczycielka oduczyła wstydu brydu!
Ludzi, ja nie dla obrazy wyszed, mówie jeszcze raz: czy ja wróg wasz? Czy nie sąsiad? Ja chciał wcześniej pożniwować. Sierpem żąłby ja do Zielnej, a koso skończe na Anne, koso ze trzy razy prędzej.
A co ty z tym prędzej, rozzłościli sie Domin, dokąd tobie tak śpieszno, człowieku?
Prędzej, ale do piekła, szydzi Grzegorycha. A tato rozwścieklili sie: prędzej, prędzej, gada o tym prędzej, a psiamać, wcale nie prędzej! Nastawiał dziesiątkow, toż to puch nie snopki. Wcale koso nie prędzej, nie wierzcie, on łże!
Jakże nie prędzej, mówie, toż starczy tatu popatrzyć na płoske Michałowe i na moje: dokąd który dożął.
A pewnie że nie prędzej, krzyczy i Grzego-