Strona:Edmund Różycki (Szkic biograficzny).djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co czynił ów bojownik o wolność i prawdę czynił zawsze z myślą o Polsce, z miłości ku niej, z zaparciem się siebie; urzeczywistniając niejako własne swe słowa, niegdyś wypowiedziane: „Jestem przekonany — wyraził się — że Polak nic dobrego zrobić nie może bez myśli o Polsce, bez miłości dla niej, bez zaparcia się dla niej samego siebie“...
Dni majowe, które przed trzydziestu laty na jego czyny bojowe patrzały, w r. 1893 miały być kresem życia... Cierpienia długie męczyły go, ale poddawał się woli Najwyższego z całą rezygnacyą... „Poznałem — mówił — że życie, nawet w tak męczącem niedołęstwie, jak moje, chociaż już nikomu niepotrzebne, może być mnie samemu potrzebnem dla pokuty, dla oczyszczenia się i przygotowania do stawienia się przed Bogiem!... Któżby śmiał powiedzieć, że gotów?... Poddałem się zupełnie — dodawał — śmierci nie pragnę... ale czuję, że moja godzina się zbliża“... Po bardzo długich a ciężkich cierpieniach, przeczuwał coraz wyraźniej zbliżający się koniec, napisał przeto, na kilkanaście dni przed śmiercią, list do b. kapelana oddziału swego, x. Eustachego Szczeniowskiego, prob. wielickiego, z którym łączyły go stosunki blizkie, prosząc, aby przybył do Krakowa i przygotował go na drogę do wieczności. Stało się zadość żądaniu: zacny kapłan, acz sam już chory, i szybko zbliżający się do kresu swych dni, przybył nazajutrz, wysłuchał z wielkiem wzruszeniem jego spowiedzi z całego życia i — po dniach niewielu — wybiła godzina zgonu jednego z ostatnich owych rycerzy, którzy „wielcy miłością i wielcy pokorą — dawali ojczyźnie