Strona:E. Korotyńska - Lucia w Rzymie.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

je w dużym pudle i zabrała się do innej roboty.
Nazajutrz bardzo rano wyruszono w drogę na Wiedeń. Ach! cóżto był za zachwyt dziewczynki, na widok rzeczy i krajobrazów, jakich nie widziała w swym życiu. Zatrzymano się w Krakowie na ulicy Garncarskiej, w klasztorze, u którego stóp płynie wartka rzeka Rudawa. Jej szumiące fale, uderzające z całą mocą o brzegi podobały się tak Lucynce, że aż musiano ją odrywać od przyglądania się przez okno niewidzianemu do tej pory widokowi.
A gdy o godzinie 10-ej wieczorem rozległ się uroczysty hejnał na wieży Mariackiej, Lucia wzruszona pobiegła do matki wołając: — Ach! mamusiu, jakie to piękne, to chyba aniołowie grają nie ludzie.