Strona:Czesław Kędzierski - Gwiazdka.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Śniło się Żabci wielkie niebo. Było tam tak samo wiele śniegu jak na ziemi, a mimo to nie było tam wcale zimno. Rosły tam również świerki, ale o wiele piękniejsze niż na ziemi. Na każdym świerku jaśniały żywe światełka, a światełka te — to gwiazdki mrugające wieczorem na niebie.
I było tam dużo skrzydlatych aniołków, bardzo dużo, którym Pan Bóg udzielił wakacyj, ażeby na czas Gwiazdki były pomocne Gwiazdorowi, któremu było na imię św. Mikołaj. Św. Mikołaj był już bardzo stary, nie mógł się tak szybko ruszać, i oczy miał słabe. A ponieważ był bardzo dobry i dzieci grzeczne bardzo kochał, dlatego uprosił sobie u Pana Boga, że jak dawniej, tak i teraz zawsze schodzić będzie na ziemię w rocznicę Bożego Narodzenia, aby dzieci obdarować podarkami.
Aniołki tedy pomagały mu z wielką radością. Jedne aniołki odczytywały mu listy dzieci, inne znosiły zabawki i podarki, inne pakowały podarki do wielkiego worka i do koszyków, a jeszcze inne, mocniejsze, pomagały mu nieść podarki na dół, na ziemię i roznosić po chatach, domach, dworach i pałacach.
I Żabcia widzi właśnie, jak aniołek odczytuje św. Mikołajowi jej list, tak, napewno list Żabci. Św. Mikołaj słucha, uśmiecha się łagodnie i rozkazał drugiemu aniołkowi:
— Ano, skoro Żabcia tak grzecznie prosi, to zapakuj dla niej kilka podarków. Ale nie wszystkie. Bo gdyby tak wiele dostała zabawek, to napewnoby nie wiedziała, czem najpierw się bawić. I znudziłaby się szybko.
Gdy już wszystko aniołki zapakowały, wtedy Żabci ukazał się nowy obraz. Oto zajechały długie, bardzo długie saneczki,