Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

trzecia zmiana zażądała dodania pięćdziesięciu kopiejek z kubometra. Wiedzą, że niema przez kogo ich zastąpić, a robotę trzeba zakończyć do terminu, więc zaczęli.
Połozowa przetłomaczyła Clarkowi.
— Nie mamy innego wyjścia, jak zgodzić się na ich żądania, - zwrócił się Clarke wreszcie do Kirsza. — Każdy robotnik wykorzystuje trudności przedsiębiorcy, aby wyrwać jeszcze jeden cent. Na to niema rady. Każda zmiana w takich warunkach kosztować będzie drożej, niż te pięćdziesiąt kopiejek.
— Nie chodzi o pięćdziesiąt kopiejek, drogi mister Clarke, — nachmurzył się Kirsz. — Nie wolno popierać chytrości. Dziś damy pięćdziesiąt, jutro zażądają rubla. My — to nie przedsiębiorcy kapitalistyczni, u których każdą podwyżkę trzeba wyrywać z gardła strajkami. Robotnik u nas jest zabezpieczony pod każdym względem, — z wyjątkiem, chyba mieszkania, ale tego nie kupisz za pieniądze, — i stawki tutaj większe są, niż w całym Związku. A następnie nie każdy robotnik korzysta u nas z trudności, aby wydrzeć swojemu państwu robotniczemu pieniądze, których nie zarobił. Pan jeszcze mało widział naszych robotników. Tylko słaby, wiejski element poddaje się kułackiej agitacji.
— Wszystko to bardzo pięknie, ale nie mamy innego wyjścia. Przejść znowu na dwie zmiany?
— A no, zaraz postaramy się wyjście znaleźć, — Kirsz obejrzał się na Synicyna.
— Towarzyszko Połozowa! — zawołał Synicyn. — Dopieroco posłałem Nusreddinowa zawiado-