Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sprawy z inżynierem Barkierem i zlękło się, że czynię to na moje ryzyko. Nie mogłem zatrzymać będące już na półdrodze odeszłe ekskawatory. Postanowiłem dokończyć montowania tych dwuch, które już były do połowy zmontowane, i wtedy dopiero pojechać dla porozumienia się z kierownictwem. Byłem przekonany, że rozkaz ten — zwykłe nieporozumienie, i dowiedziawszy się, że działam za zgodą firmy Bewsirius, towarzysz Morozow nie będzie nastawać na jego wypełnienie. Wówczas, w ostatnią chwilę, przyjechał nieoczekiwanie towarzysz Morozow, zawiesił mnie w czynnościach i wydał rozkaz zdemontowania ekskawatorów.
— A więc, obstaje pan przy tem, że działał pan za zgodą inżyniera Barkera? — Morozow podniósł się nawet ze swego miejsca.
— Tak, za całkowitą zgodą.
— Udowodnić tego, naturalnie, znowuż nie można, albowiem inżynier Barker wyjechał do Ameryki.
— Można to dowieść, tylko, ma się rozumieć, nie w danej chwili.
— Jakżeż to tak? Panu, inżynier Barker mówił jedno, a inżynierowi Murriemu drugie?
— Sam tego nie rozumiem. Być może, inżynier Barker zląkł się w ostatniej chwili odpowiedzialności przed firmą i cofnął się.
— Czekaj pan, czekaj pan! Wszak jeżeli pan wogóle rozmawiał o tem z inżynierem Barkerem, to powinien być zwykły świadek tej rozmowy — tłomacz.