Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Na pomysł, że ekskawatory puścić można własnym pędem z przystani, pchnęła mnie beznadziejna sytuacja z transportem, który zakorkował całą naszą budowę. Dporowadzić ekskawatory bez pomocy traktorów na główny odcinek — to oznaczało rozwinięcie w ciągu kilku tygodni robót na całą skalę, to oznaczało posunąć budowę naprzód o całe miesiące. Naturalnie, nie zdecydowałbym się sam na ten eksperyment bez zgody przedstawiciela firmy Bewsirius. Zwróciłem się do tego przedstawiciela, inżyniera Barkera, i wyłożyłem mu swój projekt. Barker oświadczył, że ekskawatory ich firmy, prawda, nigdy takich przemarszów nie robiły, — ich maksymalny jednorazowy kurs nie przewyższał siedmiu — dziesięciu kilometrów, — ale że teoretycznie nie jest to niemożliwem, i dla jego firmy byłoby nawet interesujące przeprowadzić takie doświadczenie. Twierdził, że w najgorszym wypadku, trzeba będzie ekskawatory po takim przemarszu na tydzień dać do remontu. W porównaniu z temi terminami, które mógł nam zabezpieczyć przewóz traktorami, były to błahostki. Czetwiertiakow podówczas odchodzi i nie zajmował się sprawami. Nowego kierownictwa nie było. Uzgadniać nie było z kim. Pojechałem na przystań, począłem montować ekskawatory i puszczać je na płaskowzgórze. Gdy wyszła już część ekskawatorów, a połowa była już prawie zmontowana, otrzymałem nieoczekiwaną kartkę od towarzysza Morozowa z kategorycznem żądaniem zaprzestania montowania. W pierwszej chwili zdetonowałem się, pomyślałem, że, być może, nowe kierownictwo nie zdołało jeszcze wyjaśnić tej