Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go gdzieś. Ot, siedziałem podczas jego opowiadania, patrzałem na niego i usiłowałem sobie przypomnieć: gdzie go widziałem?
— A pod Kijikiem, pod Kijikiem? Niech pan sobie dobrze przypomni.
— Nie, pod Kijikiem Chodżyjarowa nie było. I jako przewodnik nigdy w naszym oddziale nie służył.
— A twarz mimo to znajoma?
— A twarz znajoma.
— I ja tak też myślę!
Na sali rozległy się śmiechy.
— Niepotrzebnie, towarzysze, usiłujecie słowa me obrócić w żart. Nie do żartów mi.
— Ja myślę!
— Więc tak: całe opowiadanie Chodżyjarowa jest zmyślone. Chodżyjarowa nie było w naszym oddziale pod Kijikiem, nigdzie. Niestety, i tego prostego faktu nie można ustalić, ponieważ z całego oddziału zostałem tylko ja jeden.
— To właśnie jest dziwne!
— Pozwolicie mi, towarzysze, że wam opowiem, jak to było pod Kijikiem.
— Proszę.
— Oddział nasz z dwunastu ludzi wpadł w zasadzkę i, o ile mogę teraz sobie przypomnieć, wybity był, nim basmaczowie wyskoczyli ze swej zasadzki. Jeden z pierwszych wystrzałów zabił pode mną konia, który padając, przygniótł mi nogę...
— Zabili czy ranili?
— Nie ranili, lecz zabili. Upadłszy z konia, zna-