Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mie przekręcający fakty, które w rzeczywistości zaszły... Pierwsze ogniwo tego oskarżenia odnosi się do zeszłego roku, do okresu, bezpośrednio poprzedzającego najazd basmaczów z Afganistanu. Świadkowie, biorący udział w redagowaniu deklaracji, twierdzą, jakoby trzy dni przed napadem przychodziło do mnie dwuch dechkan, rzekomo pod pretekstem, że chcą zorganizować w Afganistanie kołchoz, a w rzeczywistości, — aby zawiadomić mnie o szykującym się napadzie. Istotnie przyszli do mnie z Afganistanu dwaj dechkanie, którzy w ciągu dwuch — trzech miesięcy pracowali tu na budowie, i następnie, nagle spowrotem odeszli do swej ojczyzny. Przynieśli mi piśmienne oświadczenie od dechkan kiszłaka Kałbat, Imam-Saibskiego chakimstwa, zaopatrzone w odciski kilkudziesięciu palców.
Wyciągnął przybrudzony papier i położył go na stół.
— W tem oświadczeniu proszą mnie, aby posłać im instruktora, któryby ich nauczył, jak organizować kołchoz. Sądzę, nic strasznego w tem niema. Przy otwartej granicy z Afganistanu wieści o naszym kołchoznym systemie rozchodziły się i rozchodzą się nadal dość daleko. Afgańscy dechkanie, — zwłaszcza ci, którzy przebywali u nas na robotach, — widzą wyższość naszej kołchoznej gospodarki nad indywidualną i radzi są dostać ten „sekret“. Zapytajcie się, towarzysze, ile takich piechurów przychodzi z Afganistanu do sekretarza baumanabadzkiego rajkomu i prosi o instruktorów, traktory, ziarna dla organizowania kołchozu po tamtej stronie Piandża. Zupełnie natu-