Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jak ciężko otwiera się ta brama! Symbol prawie. Ileż to czasu nie byłam na ulicy? Tydzień, zdaje się, a może i więcej. Jak niezgrabnie nosi ten chłopak karabin! Trzeba się do niego uśmiechnąć. Ciekawe, czyby wystrzelił we mnie, gdybym tak zapragnęła uciekać? Napewnoby wystrzelił. Szczękają mi zęby, jak głupio! Trzeba być zupełnie spokojną. To narazie, no a później zobaczymy. Kobieta, rozpoczynająca od płaczu, wzbudza wstręt. Płakać można wtedy, gdy jesteś pewną, że cię kochają. Ach, gdyby sędzią śledczym był, jak poprzednio, Krygier, — byłoby wszystko proste! Dlaczego podniosłam wówczas skandal! Idjotka! Nie należy nigdy wołać na pomoc, trzeba się samemu bronić. Gdyby Krygiera nie zawiesili i on prowadziłby sprawę, nie trzymanoby mnie w więzieniu tyle dni bez przesłuchania. Jest to nawet bezprawne. Trzeba o tem napomknąć. Nie, lepiej milczeć. Mówić tylko, gdy zapytają. Przedewszystkiem nie mieszać się i zachowywać się swobodnie. Koniec końców, sędzia śledczy, ktokolwiekby on był, także jest mężczyzną. No, towarzyszko Niemirowska, czyżby już pani tak się zestarzała, że straciła wszelką pewność siebie? Czyżby nie czuła się pani na siłach zawrócić głowę jakiemuś prowincjonalnemu sędziemu śledczemu? No więc! Teraz uwaga. Zaczynamy!"
Skrzypnęły drzwi. Niemirowska krzyknęła i z zaskoczenia zemdlała. Przy biurku siedział Krygier.

Po przyjściu do siebie i odejściu konwojenta, Niemirowska wybuchła bezzwłocznie gorzkiemi wyrzutami: