Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

poczęła tłomaczyć Połozowa. — Inżynier Clarke mówi, że w swej amerykańskiej ojczyźnie, wiele słyszał o rosyjskich robotnikach, których proletarjat amerykański traktuje jako swych nauczycieli, którzy pokazali całemu światu, jak należy robić rewolucję i jak należy bronić jej zdobyczy. Dlatego też mówi, że pierwsze spotkanie z rosyjskimi robotnikami rozczarowało go. Inżynier Clarke powiada, że jeżeli wszyscy robotnicy rosyjscy tak pojmują swój obowiązek wobec rewolucji, jak wy, to z takimi robotnikami socjalizm nie będzie zbudowany. O tem, co on tu słyszał i widział, będzie się wstydził opowiedzieć amerykańskim robotnikom.
Podczas tłomaczenia Clarke zmieszany stał na boku, czując na sobie dziesiątki par uważnych spojrzeń. Zdawał sobie sprawę, że kiepsko się wypowiedział i nie rozumiał, dlaczego denerwuje się tak Połozowa, tłomacząc jego słowa. Kiedy Połozowa skończyła mówić, postąpił nagle kilka kroków naprzód, podszedłszy do pierwszych nar, wyciągnął z kieszeni pudełko papierosów i wyciągnął je do robotników.
Zapanowało przykre milczenie.
Kilka rąk wyciągnęło się po papierosy.
— Inżynier Clarke powiedział jeszcze, — dorzuciła pośpiesznie Połozowa, — że przyjechał tutaj pracować nie za jedzenie i nie za tytoń, i że tym, którzy uzależniają swój udział w socjalistycznem budownictwie od paczki machorki, — chętnie on ustępuje swoją porcję.
Clarke wciąż jeszcze stał z pudełkiem papierosów w wyciągniętej ręce. Nikt więcej z pudełka nie