Strona:Andrzej Stopka Nazimek - Sabała.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XVII.

S

Seł ràz zbójnik do miasta na zýcie, à miàł téz nakàzane, coby nakupiéł gàrków i kotlików na piéniądze.
I dobrze nie barzo przýhodzi na jarmak i zacýnà obierać gàrki, ale był ràd, coby go nie poznali, ze je zbójnik — haj. Cłek był mądry, toz to co łapiéł gàrnek, to go nie pukàł, cý zwoni, ino hyciéł za kraje i ciągnie, co mu jaze ocý na wiérk lazły. Ale on ino tak na despet — prosem piéknie ik miłości — bo gàrka ozerwać nie kciàł — haj.
Jaze, co sie nie robi, przýleciała baba. U niej rozum krótki, toz to widzi hłopa, jako oźciągàł garnek i prógówał go, cý mocny. Toz to i ona kciàła téz tak obiérać, ale na ozajest ciągnéna i ozerwała dwa gàrki.
Hudobina była. Ni miała cým zapłacić gàrków, bo dudków ni miała nijakik.
Jaze zbójnik gàrcorza tak zagàdà: