Przejdź do zawartości

Strona:Andrzej Stopka Nazimek - Sabała.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XVI.

B

Była wielgà wolarnia w Singlowcu. Pastérze — prosem piéknie wasýk miłości — mieli sałas pod turniom — haj — a woły w sàtrze.
Jaz co sie nie robi, przýseł ku nim niedźwiedź. Toz to wzion sie wartko do wołów, bo był straśnie głodny. Ino borówkami uskniętemi zył.
Natrafiéł na mocnego woła. Ten wzion go wartko na rogi i podrucił ràz, dwa, ale on wse stawàł i dalej obces bràł sie wołowi do brzuka.
Jaze — dobrze nie barzo — łapi go wół na rogi i przýpucył go do wanty, co mu jaze flaki na wiérk wysły.
On zdek, ale wół, jako wół, głupi był toz to go dalej przýpuconego do turnie trzýmàł, bo mu niedźwiedź spadował na rogi, abo na ziem, a wół myślał, ze je zýwy, bo sie rusàł.
Tak sie wystàł przý turni i nie jàd nic, ale se go pote, tego niedźwiedzia, wolàrkowie zjedli — haj.

separator poziomy