Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z tej choroby. Siedzimy tu na krańcu świata, więc nie wiele wiemy, ale wojsko i straż celną tu na pograniczu szczepiono już przed kilku dniami, oprócz tego domy dezynfekowano „Caisitem“.
— „Caisitem“? — spytała mocno zdziwiona.
— Tak „Caisitem“, pamiętam doskonale nazwę, przysłano to do naszych oddziałów sanitarnych z Warszawy. Są to paczki w czerwonem opakowaniu z czarnym dużym napisem „Caisit“. Na własne oczy widziałem...
Chciała jeszcze o coś spytać żołnierza, ale doszli do białego, murowanego domu, na którym wywieszone było godło państwa polskiego. Tu mieściły się wojskowe oddziały pograniczne i straż celna.
Weszli do dużego, schludnego pokoju. Uderzyła ją czystość w każdym kącie izby. Dolatywał miły zapach kawy, który podniecał jej głód i drażnił nozdrza.
— Gotują śniadanie, — szepnęła cicho do Strogowa z wyrazem takiego łakomstwa na twarzy, że aż się uśmiechnął.
— Widocznie i ty napiłabyś się szlankę gorącej kawy.
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo do pokoju wszedł oficer, dowódca oddziału. Był to młody wysoki mężczyzna o jasnych oczach i ciemnej,