Strona:Adam Mickiewicz Poezye (1822) tom drugi.djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie gadać, ani pytać do poranku,
Idźcie i pana czekajcie na ganku.“

Wybiegła, drzwiczki za sobą zatrzasła,
Wybiega Rymwid, a myśli po drodze:
Gdzie idę, po co? wszak wojska i wodze
Już zgromadzono, już wydane hasła;
Odetchnął tedy, zwolnił nieco kroku,
Stanął z nagiętém ku ziemi obliczem,
I myśląc długo nie myślał o niczém:
Bo w mnogich zdarzeń i wniosków natłoku,
Myśli samopas plączą się bezwładnie,
Ani ich rozum znużony owładnie.

„Próżno tu czekam, już bliski poranek,
Wkrótce się cała zagadka rozwiąże.
Muszę z nim mówić, spi, czy nie spi xąże.“
Więc stąpał prosto na pałacu ganek;
A wtém się zlekka rozwarły podwoje.
Litowor wyszedł sam jeden do sieni,
Szatę miał, w jaką stroi się na boje,
Całą od sutéj błyszczącą czerwieni, (*)[1]

  1. (*) Czerwień, purpura.