Strona:A. Conan Doyle-Pies Baskerville’ów.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z pośród mroku, który nas tak długo otaczał, zaczęła się wyłaniać przede mną jakaś nieuchwytna jeszcze, potworna podłość.
— Czyś ty tego pewien? Skąd wiesz, że ta kobieta jest żoną Stapletona? — spytałem.
— Stąd, że gdy spotkał się z tobą pierwszy raz, zapomniał się tak dalece, iż opowiedział ci niektóre prawdziwe fakty ze swego życia; zdaje mi się, że żałował już nieraz tego swego gadulstwa. Stapleton był istotnie niegdyś właścicielem szkoły w jednem z hrabstw w Anglji północnej. Otóż, niema nic łatwiejszego, jak odnaleźć ślady przełożonego szkoły. Istnieją agencje szkolne, które na żądanie mogą stwierdzić tożsamość każdego, uprawiającego zawód pedagogiczny. Niedługie poszukiwania wykazały, że zamknięto w tamtych okolicach szkołę, a towarzyszyły temu ohydne okoliczności. Właściciel szkoły zaś, innego jednak nazwiska, zniknął razem z żoną. Rysopis zgadzał się, gdy zatem dowiedziałem się jeszcze, że jegomość ów zajmował się entomologją, nie miałem już żadnej wątpliwości.
Ciemności zaczynały się rozpraszać, ale mrok pokrywał jeszcze wiele szczegółów.
— Jeśli ta kobieta jest istotnie żoną Stapletona, co tu robi pani Laura Lyons? — spytałem ponownie.
— Ten punkt wyświetlony został przez twoje własne poszukiwania. Twoja rozmowa z ową panią przyczyniła się bardzo do rozjaśnienia sytuacji. Nie wiedziałem nic o jej zamierzonym rozwodzie z mężem. Uważając zaś Stapletona