Strona:Świat pani Malinowskiej (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie rozumiem.
— Rozumiesz — rozgniewał się Urusow.
Borowicz zaczerwienił się, lecz postanowił przekonać Miszutkę, że istotnie nie rozumie jego aluzyj:
— Chcesz przez to powiedzieć, że byle nie u siebie?
Urusow spojrzał mu wprost w oczy i zapytał:
— Pozwalasz?
— Na co?
— Na zupełną szczerość.
Borowicz wiedział, z całą pewnością wiedział, co chce wyrzucić z siebie Urusow, bał się tego, jednakże zacisnął zęby i wycedził:
— Proszę cię bardzo.
— Więc służę: — przecież ty ją kochasz.
— Miszutka!...
— Kochasz ją od wielu lat. Nie tylko kochasz, jesteś też zakochany.
Borowicz chciał roześmiać się, lecz zaschło mu w gardle i tylko chrząknął.
— Nie gniewaj się na mnie — zaczął Urusow — nie przywłaszczam sobie prawa szperania w twoich uczuciach z tej racji, że jesteśmy kuzynami i przyjaciółmi. Zachowałem się jak zwykły przechodzień w stosunku do nieszczęśliwego bliźniego, który założył sobie własną nogę na kark i bez pomocy nie może jej zdjąć. Ty zaś nie tylko to zrobiłeś, ale usiłujesz nadto wmówić w siebie, że wszystko jest w porządku, że tak i trzeba. W siebie i w innych. Zrozum, że nie wymagam od ciebie ponoszenia jakichkolwiek skutków tego stanu rzeczy. Po prostu sprzykrzyło mi się obcować z człowiekiem w tak karykaturalnej pozycji. Zaczynam odczuwać cierpnięcie