Strona:Świat pani Malinowskiej (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

To znaczy że wyrzucają na bruk? — zapytała prostodusznie — w tym żargonie filmowym są niezbyt wykwintne zwroty.
Chrząknął i potwierdził:
— Właśnie. To środowisko poza tym nie odpowiada mi. Wszystko tam jest dęte.
— Jakie?
— Dęte, hm... — to znaczy sztuczne w tym... w żargonie filmowym. A ja raczej widzę swoją karierę gdzieś w solidnej branży... O, przemysł na przykład.
Przeszedł się po pokoju i dodał sentencjonalnie:
— Nigdy nie można wiedzieć, czy to, co w danej chwili uważamy za pech, nie przyniesie szczęścia.
Pochylił się przy tym i stuknął trzy razy w stolik od spodu. Był przesądny, jak lotnik, a chociaż śmieszyło to po trosze Bognę, nie dawała tego poznać po sobie. Przesądy zaliczała do dziedziny, w której z grubsza mieściły się poglądy społeczne, polityczne i religijne, sprawy gustu i smaku, czyli wszystko to, co wymagało najdalej sięgającej tolerancji. Zgadzała się z Miszutką Urusowym, który poza wszystkim innym dlatego stawał w obronie przesądów, że dopatrywał się w nich nieomylnego znaku istnienia w duszy ludzkiej poczucia nadprzyrodzoności.
— Jest to jakby świadectwo szlachetności rudy, z której kiedyś da się wytopić czyste złoto głębokiej wiary — mówił z przekonaniem — wolę to, niż niebezpieczny logiczny stosunek do zagadnień bytu.
I dalej tym samym tonem przytaczał przykład:
— Mój felczer, który pielęgnuje wspomnienie mojej biednej nogi, ma duże zaufanie do proroczych właściwo-