Resztki życia/Tom IV/XI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Resztki życia
Wydawca Księgarnia Michała Glücksberga
Data wyd. 1860
Druk Józef Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst tomu IV
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XI.
P


Po odjeździe Oktawa przekonawszy się że sam nic nie pocznie dla wyszukania swych skarbów, Poroniecki pomyślał o przybraniu sobie towarzysza i pomocnika. Długo wahał się z powierzeniem tajemnicy, aż wreszcie wybór padł na pana Joachima. Z myślą tą udał się Poroniecki do niego i znalazł przy jesiennym kominku z xiążką w ręku i wiernym u nóg Parolem.
Powitali się dosyć chłodno.
— Pan czytasz a czytasz, — rzekł przybyły.
— Trzeba coś robić przecie, — odpowiedział pan Joachim, — oczy mam zdrowe, myśl niezajętą... czasu wiele zechcę.
— Mnie nawet czytanie nie zajmuje... żyłem zawsze życiem czynnem, przywykłem do pracy cielesnéj, odpoczynek mnie zabija powoli. — Znasz pan życie moje? — spytał w końcu.
— Trochę, — odpowiedział Wielica.
— Chciałbym żebyś je bliżéj i lepiéj poznał, — dodał Poroniecki, — bo chcę panu ofiarować dziwną współkę.
Wielica zdziwiony nań patrzał.
— Słucham, — rzekł z uśmiechem, — ale do czegóż ja komu przydać się mogę?
— Zobaczysz pan, naturalnie, — dodał Poroniecki, — jeśli się ofiara moja nie zda, dasz mi słowo, że tajemnicę dochowasz przy sobie.
Tu rozpoczął dzieje swéj podróży i historją braciszka i skarbów, ale gdy najżywsze spodziewał się obudzić zajęcie, postrzegł tylko w panu Joachimie utrudzenie i niewiarę..... myśl zdobycia skarbów nie ożywiła go wcale.
— Nadzwyczaj ciekawa historja, — rzekł wysłuchawszy Wielica — ale czyż istotnie pan chcesz poszukiwać tych jezuickich skarbów?
— Jakto? a pan?
— Jabym dla nich kroku nie zrobił, — odparł Wielica, — pytam się pana co mi dać mogą pieniądze? Mam ciepłą chatę, xiążki i na pogrzeb grosz dostateczny; coby mi przy było z pomnożeniem majątku? Trochę kłopotu tylko. Stroić się nie umiem, wygody do jakich przywykłem mam, córka moja wyposażona i bogata, ja przyjemności życia które kupować potrzeba nie cenię — cóżbym począł z beczką złota? Pytanie jeszcze czybym jéj na złe nie użył.
— Dlaczegóż nie zdobyć dla drugich, jeżeli nie dla siebie?
— Pan wierzysz w to że pieniądz jest pożytecznym? Niczem trudniéj zarządzić jak tem narzędziem uniwersalnem które często zda się na dobre, a prawie zawsze jest szkodliwe. Ubóstwo jak cierpienie pobudza, zamożność odrętwia i paraliżuje...
— Chyba nie wierzysz pan w moję powieść?
— Najzupełniéj, wierzę w to nawet, że wyszukaćby można i wnijścia do zaklętego lochu i zapleśniałych murów... ale zarazem ileżby się kupiło zazdrości, ile obudziło chciwości, na ile naraziło prześladowań, a utratę spokoju nagrodziłyżby pieniądze?
— Tak, ale mielibyśmy przedziwną zabawkę i namiętne zajęcie! — zawołał Poroniecki, a tego nam tu wszystkiego braknie jak sam przyznasz...
To mówiąc Poroniecki dobył z zanadrza swój pugilares, i rozłożył papiery przed Joachimem, usiłując go spokusić autentycznością notat braciszka, planów jego i wielkiem podobieństwem, że zamurowany loch da się odszukać.
Wielica przystąpił z uśmiechem, obejrzał z zajęciem, ale odstąpił chłodny powtarzając:
— Dziwi mnie że pan marzysz o tem, jabym nie umiał już serca do tego przyłożyć.
— Ale cóż poczniemy? — zawołał stary aktor... przecież zająć się potrzeba, robić coś musimy... a w bezczynności na tem bezludziu i pustyni wyżyć niepodobna...
— Nie licząc dni, nie szukając wrażeń, nie tworząc sobie celów niedostępnych, jak zegar idący regularnie a ciągle, przecie dobijem się do tego że wagi wyjdą i sprężyny staną.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.