Róża i Blanka/Część druga/XL

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Róża i Blanka
Podtytuł Powieść
Data wyd. 1896
Druk S. Orgelbranda Synowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. La mendiante de Saint-Sulpice
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XL.

List Gilberta Rollina do hr. Emanuela, rzucony do skrzynki pocztowej w Paryżu d. 1 czerwca, przybył do Fenestranges dnia następnego.
Po częściowem ustąpieniu wojsk niemieckich w Lotaryngii, mieszkańcy jej powrócili do dawnych zajęć i w pracy szukali zapomnienia doznanych cierpień i nieszczęść.
Stryj Henryki, otoczony troskliwością i pędząc życie spokojne, nie doznał żadnego nowego wstrząśnienia, mimo to przecież stan jego zdrowia budził obawy w doktorze Portuiset.
— Hrabia — mawiał ten ostatni do Rajmunda Schlosera i Piotra Renaud — może pożyć jeszcze czas jakiś, ale pod warunkiem unikania wszelkich wzruszeń. Bóg pozwolił mi uratować go po ataku pierwszym, ale drugi zabije go. Pamiętajcie, że ma siedmdziesiąt pięć lat, a w tym wieku życie wisi na włosku. Powinniśmy wszelkiemi środkami usuwać od niego wzruszenia.
Rozumie się, obaj wierni słudzy stosowali się ściśle do tego zalecenia i czynili wszystko, byłe oszczędzić starcowi najmniejszej przykrości lub wzruszenia.
Postępowano z aim jak z dzieckiem słabowitemu Hrabia Emanuel boleśnie odczuwał nieszczęśliwe skutki wojny, przypuszczalne oderwanie Alzacyi i Lotaryngii, ale dawny gniew jego już upadł.
Z listu ks. d‘Areynes, pisanego z Wersalu, dowiedział się o krwawej tragedyi komuny i bez uniesienia rozmawiał o niej z d-rem Portuiset, z dzienników zaś wersalskich był poinformowany o kolejach powstania.
Rajmund Schloss każdego poranka udawał się do wsi Fenestranges i przynosił z poczty adresowane do hrabiego dzienniki i listy.
W dniu 3-im maja hrabia otrzymał paczkę korespondencyi większą niż dni innych, składała się bowiem z pięciu czy sześciu listów i kilku pism codziennych i peryodycznych.
Zasiadł przy wielkiem oknie w sali, w której widzieliśmy go na początku tego opowiadania, rażonego apopleksyą na wiadomość o klęskach wojsk francnzkich, wziął przyniesione listy i zaczął rozcinać koperty, usiłując wprzód rozpoznać pismo i pragnąc znaleść list od Raula.
Adres jednego z nich zastanowił go; przyjrzał się pieczątce i przeczytał: „Paryż“.
— Paryż... — szepnął. — To nie od Raula. A jednak pismo to nie jest mi obcem... podobne do pisma Rollina. Ale wątpię, przecież on wie co o nim myślę... Po co pisałby do mnie?...
Przyszła mu na myśl Henryka, więc przeciął kopertę, spojrzał na podpis i wyczytał nazwisko męża swej bratanicy.
— Nie omyliłem się — szepnął.
Przy czytaniu pierwszych wierszy uśmiechnął się ironicznie i myślał:
— Co za obłuda! Czyż on myślał, że mu uwierzę?
Ale wrażenie to znikło po odczytaniu wiadomości o chorobie Henryki i przyjściu na świat jej córki.
Łza rozczulenia stoczyła się po policzku hrabiego.
Czytał dalej:
„Lecz niestety! panie hrabio, na ten obraz szczęścia rodzinnego padł cień żałoby. Hasz ukochany kuzyn, ksiądz Raul d’Areynes...
Oblicze hrabiego zmieniło nagle wyraz i zbladło. Zdawało mu się, że serce w nim bić przestało, że żelazne kleszcze ścisnęły mu piersi. Zaczął drżeć całem ciałem.
Nie czytał już dalej listu, lecz przeciągał go wzrokiem błędnym. Gdy oczy jego padły na frazes: „Ksiądz Raul d’Areynes dogorywa na łożu boleści“, krew uderzyła mu do twarzy, jakiś ciężar, jak młot spadł mu na czaszkę.
Powstał i chciał wezwać służącego, ale nie zdołał już przemówić i padł na posadzkę, trzymając zbójecki list w ręku.
Katastrofa stała się wiadomą dopiero w pół godziny, gdy Piotr Renaud wszedł do sali.
Spostrzegłszy leżącego na posadzce swego pana z twarzą czarną i nabrzmiałą, krzyknął z przerażenia, i ukląkł przy ciele hrabiego.
Na krzyk jego nadbiegli służący inni i prawie jednocześnie z nimi, ze zwykłą wizytą przybył doktór Portuiset.
Ten ostatni nachylił się nad ciałem, podniósł powieki i przyjrzawszy się im, oświadczył:
— Nie żyje!...
Dopiero gdy podniesiono ciało, doktór, spostrzegłszy zmięty w ręku list, rozwinął go i przebiegł wzrokiem.
— Raul — zawołał. — I on także!
— Ksiądz Raul! — zapytali jednocześnie Rajmund Schloss i Piotr Renaud. — Co się stało?
— Nie żyje!
— Ksiądz nie żyje?... Taki młody!... Taki zdrowy!
— Któż tak nieostrożnie przysłał tę wiadomość? — zapytał Schloss.
— Gilbert Rollin — odrzekł doktór.
— Ach, niegodziwy! Zabił stryja i dobroczyńcę własnej żony! — zawołał Renaud.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.