............
Nim wieki pasmem wić jęły się szarem,
Zeszły na ziemię, by stworzyć człowieka:
Czas z łez palących zatrutym puharem,
Zgryzota z czaszą, skąd napój wycieka,
Rozkosz z zaczynem boleści do chleba,
Wiosna, więdnących róż niosąc korony,
Wspomnienie, spadłe jako anioł z nieba,
Szał, z wrzącej piekła otchłani zrodzony,
Poryw do czynu z rękoma uschłemi,
Miłość, co z jednem ust ulata tchnieniem,
Noc, która cieniem światła jest na ziemi,
I życie, które śmierci tylko cieniem.
............
I wzięły w ręce wysokie te bogi
Ognia płomienie, łez gorzkich potoki,
I miarę piasku sypkiego z pod nogi
Czasu, co w wieczność unosi swe kroki,
I pianę morza, co szumi złowieszcze,
I proch rodzącej ziemi z ciężkich godzin,
I treść żywota niewcieloną jeszcze
W znikome formy śmierci i narodzin...
I utworzyli ze śmiechem i łkaniem,
I z upojeniem miłości i z wstrętem,
Przed życiem jeszcze, i jeszcze po za niem,
Oddechem śmierci dokoła objętem,
Na dzień ten jeden, na noc, i dzień drugi,
W moc jego dając chwilę, co ucieka,
I serce w krwawe przeoruje smugi, —
— Świętego ducha człowieka!
............
W wichrach południa, i w wichrach północy
Na walkę z sobą lecieli zuchwałą,
I w usta jego żar tchnęli swej mocy,
I ruchem życia dźwignęli mu ciało.
Mowę mu dali, i wzrok i uśmiechy,
Jako zasłonę dla duszy tajemną,
I czas mu dali na pracę daremną,
I na wysługę niewoli, i grzechy...
I światła promień rzucili wskróś drogi,
I rozkosz dali z wymiarem niemocy,
Miłość i piękność, dzień długi, dzień błogi,
I noc mu dali, i sen dali w nocy!
............
A mowa jego — płonące ognisko,
A duch zeń rodzi atomy przyszłości,
A ślepa żądza ma w sercu siedlisko,
A w oczach płonie przedwiedza nicości...
Smętny tkacz szyderstw — rzuca w rolę krwawą
Siew swój, lecz nie wie, czy ziarna doczeka...
A życie jego pół marą, pół jawą,
Między snem jednym a drugim — ucieka.