Pewny kmiotek w zimnéj porze,
Rąbiąc na cóś drzewo w borze,
Znalazł miéjsce, gdzie wiewiórka
Miała skarb i w mrozy przechów.
Domem jéj była w pniu dziurka,
Skarbem dwa garnce orzechów. Radość się w kmiotku roznieca: Topor w drzewo, torba z pleca,
Już orzechy brzęczą w ręku. Aż na bliskim siedząc sęku Rzekła doń gosposia z trwogą:
— „Mój ty królu! móy[1] kléjnocie!
Ulituj się nad niebogą!
To zebrałam w czoła pocie,
Co chcesz wydrzéć, byś jak fraszkę
Dał swym dziatkóm na igraszkę;
Im to dobra nie przysporzy,
A mnie biédną niezadługo
Z twéj przyczyny głód umorzy.
Weź połowę, zostaw drugą!“ — „Nic nie wezmę, ni orzeszka, Dobry kmiotek odpowiada, Kto sam doznał co jest biada, Czuć litości nie omieszka. Niebaczny! chciałem tak srogo Z tobą postąpić niebogo,
Jak z kmiotkiem nie rzadkie Pany, Którzy krwawym potem zlany Ostatni snop mu z pod strzechy Ciągną na płoche uciechy; A kmiotka poźniéj głód goni. Nie chcę być takim jak oni. Gryź ty zdrowa twe orzechy.“ —
↑ Błąd w druku; powinno być – mój (na podstawie erraty).
Tekst lub tłumaczenie polskie tego autora (tłumacza) jest własnością publiczną (public domain), ponieważ prawa autorskie do tekstów wygasły (expired copyright).