Podróże Gulliwera/Dodatek do Podróży do Lilliputu

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jonathan Swift
Tytuł Podróże Gulliwera
Wydawca J. Baumgaertner
Data wyd. 1842
Druk B. G. Teugner
Miejsce wyd. Lipsk
Tłumacz Jan Nepomucen Bobrowicz
Tytuł orygin. Gulliver’s Travels
Źródło Skany na commons
Inne Cała część pierwsza
Indeks stron

DODATEK
DO
PODRÓŻY DO LILLIPUTU.

L

Lilliputyanie inaczej jak my w Europie trzymają o wychowaniu dzieci. My sądziemy, że nic tak niewymaga starania, pieczołowitości i trosków jak, ich edukacya; oni zaś mówią, że to jest tak łatwo, jest siać i szczepić. Ale zachować te latorośle, dopomódz im do szczęśliwego wzrostu, ochronić je od srogości zimy, od upałów i burz lata, od napaści robactwa, i dokazać żeby obfite wydawały owoce: to jest skutek prac i usilności biegłego ogrodnika.

Starają się, żeby nauczyciel miał raczej rozum gruntowny, niżeli dowcip bystry, raczej obyczaje, niżeli umiejętność. Nie mogą cierpieć takich nauczycieli, co ustawicznie pakują uszy swoim uczniom składami grammatycznemi, roztrząśnieniami, i uwagami dziecinnemi: co dla nauczenia ich dawnego swego kraju języka, który bardzo mało ma podobieństwa z tym którym dzisiaj mówią, obarczają ich umysł prawidłami i wyjątkami, a pamięć zapełniają zbytecznemi zasadami i przepisami. Żądają, żeby nauczyciel był z uczniem w poufałości, nietracąc powagi; gdyż nic dobrej edukacyi nie jest przeciwniejszego, jak pedantyzm i zmyślona surowość. Według nich, powinien się raczej do ucznia swego zniżać, niżeli się przed nim wynosić, i sądzą że pierwsze jest trudniejsze niż drugie; ponieważ, częstokroć więcej potrzeba usiłowań i mocy, a zawsze więcej ostrożności, żeby bezpiecznie zejść z góry na dół, niżeli wejść z dołu do góry.

Utrzymują, iż nauczyciele powinni więcej sposobić umysł młodzieńca, do dobrego w życiu postępowania, niżeli go wiadomościami ciekawemi, a zawsze prawie niepożytecznemi wzbogacać. Dla tego wcześnie ich uczą być mądremi i filozofami, ażeby w porze rozkoszy, umieli ich rozumnie używać. Nie jestże to, mówią, rzecz godna śmiechu, niepoznawać istoty i prawdziwego jej użycia, aż w ten czas, gdy się do niej niezdolnemi stajemy? Uczyć się żyć, gdy się prawie życie kończy? Zaczynać być człowiekiem, gdy wkrótce ma nadejść moment, wktórym nim być przestaniemy?

Dają im nagrody za rzetelne i szczere wyznanie swych błędów, a którzy o swych zdrożnościach, lepiej jak drudzy umieją mówić, odnoszą łaski i zaszczyty. Chcą żeby młódź była ciekawa, żeby badała wszystko to co widzi i słyszy, a gdy na widok jakiej niezwyczajnej rzeczy, mało okaże zdziwienia i ciekawości, ostro ją gromią.

Zalecają młodzieży wierność, podległość i przychylność ogólną, powinną, nie zaś przychylność szczególną i osobistą, która często sumienie, a zawsze wolność ich nadweręża, i wielu nieszczęść bywa przyczyną.

Nauczyciele historyi, mniej starają się nauczyć uczniów swoich, w którym wieku, roku i miesiącu, ten lub inny zaszedł wypadek: ale raczej malują im złe i dobre przymioty Królów, ministrów i wodzów. Utrzymują, że mniej ważnem jest wiedzieć, iż w tym a w tym roku albo miesiącu, taka a taka była stoczona bitwa; jak uważać, wiele we wszystkich wiekach było ludzi okrutnych, niesprawiedliwych, na krew ludzką chciwych, życie swoje marnotrawnie bez żadnej potrzeby szafujących i rownie bez żadnej przyczyny na cudze nastawających: jak wielką na rodzaj ludzki niesławę ściągają wojny i jak mocnych potrzeba pobudek, żeby się tego opłakanego jąć środka. Historyą umysłu i serca ludzkiego mają za najlepszą ze wszystkich, i nie tak wprawują młodzież do pamiętania o wypadkach, jak żeby o nich sądzić umiała.

Miłości do nauk zakładają granice i chcą, żeby każdy obierał sobie ten umiejętności rodzaj, który się bardziej zgadza z jego skłonnością i przymiotami. Tego, który się za wiele uczy, tyle szacują ile tego, który wiele jada, będąc przekonani, że rozum równie jak i ciało miewa swoje niestrawności. Sam tylko Cesarz ma obszerną i liczną bibliotekę. Co się tycze niektórych prywatnych, wielkie zbiory książek posiadających; tych mają za osłów księgami obciążonych.

Filozofia tego narodu jest bardzo wesoła i niezależy na ergotizmach jak w naszych szkołach. Nie wiedzą, co to jest Baroco i Baralipton, co kategorye, co rzecz sama a co znaki rzeczy i inne zawiłe w Dyalektyce głupstwa, które nie więcej uczą rozumu jak tańcu. Ich Filozofia zasadza się na gruntowaniu prawd niemylnych, które prowodzą umysł człowieka do przekładania pomiernego uczcziwych ludzi stanu, nad dostatki, nad okazałość bogaczów; a zwycięztwa odniesione nad własnemi namiętnościami, nad zwycięztwa wojowników. Ona ich uczy żyć ostro, a cokolwiek zmysły do rozkoszy przyucza, cokolwiek duszę wprawia w podległość ciała i wolność jej osłabia, tego wszystkiego troskliwie unikać. Zresztą, wystawiają młodzieży cnotę jako rzecz łatwą i przyjemną.

Upominają młodzież do przezorności w obieraniu sobie stanu życia, i starają się nakłonić do tego, który najlepiej im służy, mniej mając względu na dostatki rodziców, jak na bogactwa ich własnej duszy, tak dalece; że często syn kmiecia bywa ministrem, a kupcem syn wielkiego pana.

Fizykę i Matematykę tyle tylko szacują ile te umiejętności do wygód życia i do wydoskonalenia pożytecznych wiadomości służyć mogą. Ogólnie, bardzo mało starają się o to, żeby wiedzieć o wszystkich częściach świata; nie zastanawiają się nad składem i ruchem ciał fizycznych, ale starają się używać natury bez dociekania jej tajemnic. Co do Metafizyki, mają ją za źródło przywidzeń i dziwactw.

Nanawidzą przysady w mowie i wytworności w stylu, czy to w prozie, czy w wierszach; i według nich, równie jest nierozsądnem odrożniać się mową jak strojem. Autor, co porzuca styl czysty, jasny, prosty, poważny, a chwyta się, wyrażeń niezrozumiałych, wyniosłych i wyszukanych podobieństw, bywa u nich wytykanym po ulicach, tak, jak maska pod czas karnawału.

U nich grunt ciała i duszy razem uprawiają, ponieważ tu idzie o formowanie człowieka, a tego, zaniechawszy jedno lub drugie, dokazać nie można. Jest to podług nich para koni sprzężonych, któremi równym krokiem kierować potrzeba. Jeżeli, mówią, będziecie kształcić tylko rozum dziecięcia, powierzchowność jego niezgrabną i grubiańską zostanie; a jeżeli na samo tylko kształcenie ciała baczyć będziecie, niewiadomość i głupstwo umysł jego opanują.

Niewolno jest nauczycielom karać dzieci cielesnie, ale tylko ujęciem im jakiej przyjemności, albo też zawstydzeniem a najczęściej ujęciem dwóch lub trzech lekcyi, co ich niewymownie martwi; gdyż przez to zostawieni zostają sobie samym, jak gdyby niegodni byli żeby ich uczono. Boleść, ich zdaniem, niesłuży tylko do uczynienia dziecięcia lękliwym, co jest wadą bardzo szkodliwą i prawie nigdy nieuleczoną.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jonathan Swift i tłumacza: Jan Nepomucen Bobrowicz.