Opis ziem zamieszkanych przez Polaków I/XXIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Czechowski
Tytuł Opis ziem zamieszkanych przez Polaków
Podtytuł GÓRNY ŚLĄSK
Stosunki kościelne, szkolnictwo, oświata, instytucye społeczne, prasa
Data wyd. 1904
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
STOSUNKI KOŚCIELNE, SZKOLNICTWO, OŚWIATA, INSTYTUCYE SPOŁECZNE, PRASA.

W

W stosunkach administracyjnych kościoła katolickiego na Śląsku są jeszcze widoczne ślady dawnego rozwoju historycznego. Śląsk był od wieków jabłkiem niezgody między Polakami a Czechami; większa jego część północna należała w zaraniu dziejów do państwa Chrobrych i Krzywoustych, mała, południowa, pozostawała pod władzą czeską. Odbiło się to i na stosunkach kościelnych. Gdy większa część Śląska uzyskała około r. 1000 własnego biskupa z siedzibą we Wrocławiu, oddano go pod zwierzchnictwo arcybiskupa gnieźnieńskiego. Z obszaru południowego zaś, gdzie Czesi mieli podówczas przewagę, część przyłączono do arcybiskupstwa praskiego, a inną do morawskiego, z siedzibą w Ołomuńcu. Ten podział utrzymał się także po zajęciu większej części Śląska przez Prusaków. Ta tylko nastąpiła zmiana, że w początkach w. XIX uwolniono biskupa wrocławskiego z pod władzy arcybiskupsta gnieźnieńskiego. Obecnie stan rzeczy jest następujący: większa część powiatów Głupczyckiego i Raciborskiego z 132,628 katolikami (w r. 1900) należy do arcybiskupstwa ołomunieckiego; powiaty Neurode, Kładzko i Habelschwert z 159,761 katolikami, do arcybiskupstwa praskiego; reszta Śląska pruskiego wraz z księstwem Cieszyńskiem tworzy biskupstwo wrocławskie. W dekanatach pruskich tego biskupstwa naliczono w r. 1900-ym 2,274,954 wiernych. Dodamy, że do biskupstwa wrocławskiego przyłączono później jeszcze całą prowincyę Brandenburską, wraz z Berlinem, i Pomerańską, bez powiatów, które należały niegdyś do państwa polskiego, a więc Drachimia, Szczecinka, Bytowa i Lęborka. Biskupstwem wrocławskiem zarządza od r. 1887 książę biskup kardynał Jerzy Kopp, arcybiskupstwem praskiem od r. 1899 arcybiskup kardynał Leon Skrbenski, ołomunieckiem od r. 1893 arcybiskup Teodor Kohn.
Z tych trzech biskupstw interesuje nas w tej pracy jedynie wrocławskie. Do praskiego należą tylko części Śląska zupełnie już zniemczonego. Z katolickiej ludności obw. reg. Opolskiego, której władza kościelna znajduje się w Ołomuńcu, Czesi i Morawianie stanowią połowę, a Niemcy blizko jedną trzecią; polskich podwładnych arcybiskupa ołomunieckiego jest na Śląsku pruskim tylko dwadzieścia kilka tysięcy. Zresztą zaś stosunek tego ludu do władzy duchownej jest na ogół prawidłowy.
W dyecezyi wrocławskiej tak nie jest. Tam duchowieństwo katolickie od wieków podlegało wpływom niemieckim i odgrywało rolę germanizatorów. Odznaczały się pod tym względem zakony, i jeżeli dziś cały dolny i średni Śląsk jest zniemczony, jest to przedewszystkiem ich dziełem. Duchowieństwo świeckie,

Piekary niemieckie. (Na lewo kościół klasztorny, na prawo kościół kalwaryjski).


żyjące pośród ludu polskiego, zbliżało się więcej do niego, liczyło się więcej z jego zwyczajami i potrzebami i uwzględniało w większym stopniu jego język ojczysty. Zdarzały się niewątpliwie wyjatki, ale na ogół temu duchowieństwu zarzutu świadomej i systematycznej germanizacyi w czasach dawniejszych robić nie można. Dziś jest inaczej. Do stosunków między władzą kościelną a ludem polskim na G. Śląsku można odnieść wszystko to, cośmy powiedzieli wyżej o stosunkach w Prusach Zachodnich, a zwłaszcza na Warmii. Władza duchowna spoczywa tam wyłącznie w rękach Niemców, którzy, przejmując się coraz więcej patryotyzmem pruskim, przyczyniają sie chętnie do germanizowania ludu polskiego za pomocą środków kościelnych. Dążność ta uwydatniła się w szczególni jaskrawy sposób, odkąd zarząd dyecezyi spoczął w rękach zupełnie sprusaczonego, a energicznego i bezwzględnego w wyborze środków biskupa Jerzego Koppa. W miarę nacisku i budzącej się równocześnie świadomości narodowej wśród ludu, stosunki między tym ludem a władzą duchowną i księżmi, uległymi jej życzeniom politycznym, zaostrzały się powoli, ale nieustannie, i ostatecznie doszło do gwałtownego wybuchu. Warunki, sprzyjające rozbudzeniu się świadomości narodowej wytworzył sam rząd pruski przez swą walkę z kościołem katolickim w epoce Bismarckowskiej (t. zw. „walkę kulturną“). Wówczas jeszcze lud ten, z wcale nielicznemi wyjątkami, był pod tym względem narodowym zupełnie obojętny; jedyną ideą, która go ożywiała, była idea religijna. Gdy więc Bismarck wystąpił przeciw duchowieństwu katolickiemu, lud górnośląski stanął po stronie sług kościoła i wtedy po raz pierwszy uświadomił sobie przeciwieństwo między sobą a rządem i ideą państwową pruską. Kamień, strącony z wyżyn niezręczną ręką „żelaznego kanclerza“, pociągnął za sobą lawinę, której powstrzymaniem dziś próżno trudzą się Prusacy. Niebawem jednak drogi ludu polskiego i stronnictwa katolickiego, które powstało dla odparcia zamachów Bismarckowskich, rozeszły się. Rząd, jeszcze za czasów Bismarcka, dał za wygraną i zawarł pokój z kościołem, a stronnictwo katolickie, t. zw. „centrum“, nabrało wpływów w ciałach prawodawczych, poczęło powoli zamieniać się na stronnictwo rządowe, przejmować się dążnościami rządu i odczuwać z przykrością budzący się ruch antyniemiecki ma Śląsku, Zresztą, wcale niezależnie od dążności narodowych pruskich, ruch wśród ludu polskiego na Śląsku jest dla centrum katolickiego niepożądany, bo wytwarza nową potęgę, która wprawdzie pod pewnym względem współdziała ze stronnictwem katolickiem, ale występuje jako czynnik samodzielny, niezależny od organizacyi stronnictwa centrowego, a tem samem ograniczający jego wpływy polityczne. Powstało nietylko pytanie, czy lud górnośląski ma być ludem pruskim, mówiącym po polsku lub też ludem polskim, lecz i drugie: kto ma rządzić na Górnym Śląsku i korzystać z wpływów konstytucyjnych ludności: centrum katolickie, czy Polacy? Oczywiście centrum chce utrzymać się w dotychczasowym „stanie posiadania“, a ponieważ zagraża mu ruch polski, usiłuje stłumić go i, o ile się da, usunąć zupełnie przez zgermanizowanie szerokich warstw ludu — i tu spotyka się z podobnemi dążnościami rządu pruskiego. Wie ono jednak, że przez bezwzględne i jawne zwalczanie i usuwanie języka polskiego wywołałoby tylko opór tam, gdzie go jeszcze niema; kryje się więc ze swemi celami, pragnąc pozyskać lub zachować sobie zaufanie ludności polskiej przez występowanie publiczne w obronie jej języka, równocześnie zaś zorganizować ten lud w stowarzyszeniach katolickich, kierowanych przez księży w duchu mniej lub więcej asymilacyjnym, wreszcie zaś ograniczać powoli używanie języka polskiego w kościele. Władza duchowna w Wrocławiu, z kardynałek Koppem na czele, kieruje całą tą polityką, w ścisłem porozumieniu z wybitnymi członkami świeckimi stronnictwa — magnateryą górnośląską, udziela wskazówek duchowieństwu, a przedewszystkiem stara się o to, aby nie dopuścić na Śląsk księży, którzy sprzyjają ruchowi polskiemu. Zapobiedz temu zupełnie oczywiście niepodobna, choćby już dlatego, że przekonania polityczne młodych księży nie zawsze są znane, a po kanonicznem ustanowieniu ich na probostwach, biskup nie może usuwać ich dowolnie. W każdym jednak razie władza duchowna nie ustanawia na Górnym Śląsku żadnego księdza, który zdradził się ze swymi dążnościami polskiemi, lecz wysyła ich na liche stanowiska w rozległej delegaturze brandenburskiej, berlińskiej i pomerańskiej. Mimo to jednak między księżmi górnośląskimi bywali zawsze i są do dziś dnia gorący obrońcy narodowości polskiej, nie wahający się występować publicznie ze swemi przekonaniami, Liczba ich jednak nie jest wielka. Większość duchowieństwa tamtejszego popiera umiarkowanie politykę germanizacyjną biskupa, a znaczna część bierze z wielką namiętnością i nie przebierając w środkach, udział w walce przeciw wzmagającemu się coraz więcej ruchowi polskiemu. Nabożeństwa bywają oczywiście we wszystkich parafiach czysto polskich odprawiane w języku polskim; gdzie jednak Niemcy stanowią choćby tylko niewielki procent parafian, tam odbywają się także nabożeństwa niemieckie i występuje dążność do ograniczania polskich. W miastach prawie wszystkich uprzywilejowanym językiem kościelnym jest niemiecki. W niemieckim także odbywa się korespondencya z władzą duchowną.
Organizacya kościoła protestanckiego na Śląsku opiera się, jak wszędzie w Prusach, na organizacyi administracyjnej państwowej. Prowincya Śląska stanowi więc równocześnie prowincyę kościelną protestancką, na której czele stoi konsystorz we Wrocławiu. Językiem kościelnym jest niemiecki. W parafiach z ludnością polską nabożeństwa odbywają się w języku polskim, w mieszanych w polskim i niemieckim. W większej części parafii polsko-protestanckich odbywa się systematyczna praca germanizacyjna, bez żadnego oporu ze stronu ludu. Są jednak także nieliczni pastorowie, którzy dbają o utrzymanie języka polskiego. Ogółem Polaków protestantów jest na Śląsku w obw. reg. Opolskim i Wrocławskim niewiele ponad 25,000.
Organizacya wyznaniowa żydów na G. Śląsku jest tak samo luźna, jak gdzieindziej. Wszystko, cośmy powiedzieli wyżej o żydach w W. Ks. Poznańskiem i Prusach Zachodnich, odnosi się także do żydów górnośląskich.
Stosunki szkolne na G. Śląsku nie różnią się prawie niczem od scharakteryzowanych wyżej zachodnio-pruskich, a od poznańskich tylko tem, że na Śląsku także nauka religii odbywa się wyłącznie w języku niemieckim. Nieszczerych żądań centrum katolickiego, aby wykładano w szkołach początkowych naukę religii w języku polskim, władze pruskie nie uwzględniają. W średnie zakłady naukowe G. Śląsk jest bogaty. Gimnazya i wyższe szkoły realne są liczne, między innymi w Opolu, W. Strzelcach, Tarnowskich Górach, Bytomiu, Królewskiej Hucie, Katowicach, Gliwicach, Pszczynie, Raciborzu, Głupczycach, Prudniku, Nisie, Brzegu i Kluczborku; seminarya nauczycielskie znajdują się w Opolu, Sośniczowicach, Raciborzu, Kluczborku; szkoły górnicze i techniczo-hutnicze w Tarnowskich Górach i Gliwicach; przemysłowe w Bytomiu, Głupczycach i Nisie; rolnicze w Prostkowie (wielki instytut rolniczo-leśno-pomologiczny), Nisie, Brzegu; zakład dla akuszerek w Opolu, dla głuchoniemych w Raciborzu i t. d. Uniwersytet dla Śląska

Karol Miarka.

znajduje się w Wrocławiu. Posiada on 4 wydziały: filozoficzno-filologiczno-historyczny, prawniczy, medyczny i teologiczny. Istnieje przy nim osobna katedra dla języków słowiańskich, z szczególnem uwzględnieniem polskiego, którą zajmuje od wielu lat zasłużony prof. Nehring (Polak); w dziale historycznym zasługują na szczególną wzmiankę gruntowne badania tamtejszych historyków nad dziejami Polski (prof. Roepell i jego następca Caro). Niegdyś uniwersytet wrocławski przyciągał do siebie większą część młodzieży polskiej z W. Ks. Poznańskiego i Prus Zachodnich. Obecnie liczba sudentów polskich jest tam stosunkowo niewielka; większą siłę przyciągającą wywiera Berlin ze swemi licznemi zakładami i różnorodnemi pomocniczemi środkami naukowemi.
Wszystkie zakłady wychowawcze i publiczne instytucye społeczne, których wyliczenia oszczędzimy sobie, mają na Górnym Śląsku nietylko charakter niemiecki, lecz i germanizacyjny, nie tylko nie uwzględniają potrzeb ludności polskiej, lecz zajmują względem niej wprost wrogie stanowisko — jak np. kasy chorych. Wszędzie wszystko obliczone jest na to, aby utrzymać lud polski w dawnej bierności, zależności moralnej, politycznej i materyalnej od władz świeckich i kościelnych, przedsiebierców i magnatów niemieckich, odstraszyć go od udziału w ruchu, który uwydatnia się silnie w całym kraju. Nie trudno zrozumieć, że właśnie ten system pogłębia coraz więcej ujawniające się przeciwieństwa, uświadamia je coraz szerszym warstwom ludu, prowadzi do coraz silniejszego odgraniczania się Polaków od Niemców. W okręgu górniczo-przemysłowym dziś już rozdział ten jest prawie zupełny i sięga do wszystkich dziedzin życia publicznego. Polacy tworzą nietylko własną organizacyę polityczną, lecz zakładają także własne stowarzyszenia i własne instytucye samopomocy, finansowe, kulturalne.

Wykazaliśmy wyżej związek między rozbudzeniem się tego ruchu a „walką kulturną“ i polityką centrum katolickiego. Pierwsze jego początki sięgają jednak znacznie dalej, uwydatniły się w czasach, kiedy lud śląski w oczach władz i Niemców był ludem pruskim, używającym tylko odmiennej gwary („wasserpolnisch“), kiedy germanizacya nie była jeszcze ujęta w system, przeprowadzany z wytężeniem przez wszystkie organy władzy, a centrum katolickie jeszcze nie istniało. Hasło narodowe, które w epoce kwitnącego demokratyzmu obiegło całą Europę, znalazło oddźwięk także na ziemi górnośląskiej. Nie wywołało ono tam na razie żadnych przewrotów, ani nawet silniejszego ruchu, lecz tylko pragnienie oddziaływania na lud i oświecenia go przez zwrócenie się do niego w jego własnym języku. Pierwszą próbą był bodaj „Tygodnik Polski“, wydawany od r. 1842—1846 w Pszczynie przez Szemela. Później głównem środowiskiem ruchu wydawniczego polskiego stały się Piekary, jako sławne na cały Śląsk i zwiedzane przez liczne rzesze ludu miejsce pielgrzymek. Wydawane w tej miejscowości tygodniki miały charakter wyłącznie religijny lub pouczający. W ton narodowy uderzył pierwszy na G. Śląsku mieszczanin, organista, nauczyciel, pisarz sądowy, Józef Lompa (1797—1863). Liczne jego prace rozchodziły się w tysiącach egzemplarzy między ludem, rzucając tu i owdzie ziarno uświadomienia,
Adam Napieralski.
zachęcając do czytania, do zajmowania się swojemi sprawami. Obok Lompy zasługują w tym okresie na wymienienie księgarz Nawrocki w Mikułowie, proboszcz mikułowski, Antoni Stabik, Haneczek, Fryderyk Rostalski, nauczyciel w Kluczborku, a zwłaszcza poeta górnośląski, ks. Damroth, ukrywający się pod pseudonimem Czesława Lubińskiego.

Próby te i usiłowania nie były pozbawione znaczenia, ale skutek ich nie był wielki. Ruch polski na Śląsku obudził dopiero Karol Miarka (1824—1882), pierwotnie nauczyciel ludowy w Pielgrzymowicach, następnie obrotny wydawca i redaktor pierwszego pisma, które rozchodziło się w wielkiej liczbie egzemplarzy i posiadało wpływy. Zachętę do działalności publicystycznej w duchu narodowym otrzymał Miarka od Pawła Stalmacha w Cieszynie. Nauczywszy się w dojrzałym już wieku pisać po polsku, wydał kilka broszurek, w których scharakteryzował trafnie położenie ludu górnośląskiego, później objął redakcyę „Zwiastuna Górnośląskiego“, wydawanego w Piekarach przez Heneczka, przeniósłszy redakcyę do Huty Królewskiej. Owoce tych pierwszych usiłowań były niewielkie. Warunki, sprzyjające działalności ruchliwego pisarza i wydawcy, wytworzyła dopiero parę lat później „walka kulturna“, wyrywająca lud górnośląski z wielowiekowej sennej obojętności. Miarka był wówczas kierownikiem przeniesionego z Królewskiej Huty do Mikołowa czasopisma „Katolik“, o którego początkach chełmińskich wspominaliśmy przy opisie Prus Zachodnich. Pisemko, prowadzone żywo i śmiało, stawające energicznie w obronie kościoła i ludu, znalazło licznych czytelników i zdobyło znaczne wpływy. Rozpoczęła się teraz systematyczna praca nad rozbudzeniem ludu, doprowadzeniem go do świadomości i zorganizowaniem do walki o swój język, prawa przyrodzone i konstytucyjne. Po usunięciu się Miarki do Cieszyna, skutkiem prześladowania ze strony rządu pruskiego, objął po nim spuściznę proboszcz bytomski, ks. Radziejewski, ktory też przeniósł „Katolika“ do Bytomia; następnie zaś objął redakcyę tego pisma, rozwinął je w sposób niespodziewany i zapewnił mu olbrzymie wpływy Adam Napieralski. W miarę rozwijania się pisma, postępowała naprzód i praca organizacyjna, prowadzona na wielką skalę. Tymczasem w centrum katolickiem nastąpił zwrot. Coraz liczniejsi członkowie stronnictwa poczęli przechylać się na stronę rządu, a dla wszystkich powstanie nowej potęgi politycznej na G. Śląsku stało się niewygodne. Nastąpiły częste i gwałtowne starcia. Napieralski jednak, nie wierząc jeszcze w siłę ruchu, do którego zbudzenia sam się znakomicie przyczynił, z temperamentu więcej przezorny, niż śmiały, liczący się skrupulatnie z materyalnemi interesami ludu, zależnego od magnateryi niemiecko-katolickiej, usiłował, mimo nieustannych nieporozumień i zatargów, utrzymać nadal sojusz ze stronnictwem katolickiem, aby pod jego osłoną pracować nad uświadomieniem najszerszych warstw ludu. Ruch polski na Śląsku zogniskował się prawie wyłącznie w powiatach południowo-wschodnich, a zwłaszcza w okręgu górniczym, którego środowiskiem był, a poniekąd pozostał dotąd, Bytom. Tam uświadomienie zrobiło znaczne postępy. W okolicach czysto rolniczych natomiast, zarówno nad Wisłą i Odrą, jak na północnym wschodzie, nad granicą W. Ks. Poznańskiego i stąd aż do Gór Tarnowskich, lud pozostał w uśpieniu. Na usiłowaniach, aby wciągnąć go do udziału w życiu publicznem, nie zbywało. Już Lompa wydawał pisemko w kącie północno-wschodnim, w Oleśnie (1848—9), a w tym samym czasie wychodziło pismo polskie w Opolu. Po założeniu „Gazety Opolskiej“ zaś rozpoczęła się usilna praca systematyczna nad rozbudzeniem i uświadomieniem ludu tamtejszego. Pismo to zdobyło z czasem, pod redakcyą Bronisława Koraszeskiego, poważanie i wpływy, ale szerokie warstwy ludu rolniczego i dziś jeszcze trzymają się z dala od ruchu narodowego i w praktyce poddają się wskazówkom duchowieństwa centrowego i magnateryi niemieckiej. Wobec głuchej obojętności tego ludu, a jest to blisko połowa całej ludności górnośląskiej, i jego zależności materyalnej od Niemców, stająca się coraz więcej nieuniknioną walka z centrum katolickiem, budziła poważne i uzasadnione obawy. Nie było pewności, czy lud pójdzie za głosem swoich kierowników polskich, a istniało niebezpieczeństwo, że prześladowania ze strony magnateryi i księży, które byłyby nieuniknionem następstwem walki, i łączące się z nią straty materyalne, odstręczyłyby znaczną część zależnych włościan i robotników od współpracowania z Polakami, a popchnęłoby ich w ramiona germanizacyi. Zamierzano więc działać ostrożnie, przedewszystkiem utrzymać wśród ludu przywiązanie do języka, oświecać go, dopomódz mu do naprawy warunków ekonomicznych, co wszystko można było uczynić, jakkolwiek nie bez przeszkód, w zgodzie z centrum katolickiem, i przewidywano, że lud oświecony i usamodzielniony pod względem materyalnym prędzej, czy później sam znajdzie właściwą drogę postępowania.
Tymczasem w okręgu przemysłowo-górniczym usiłowania Miarków, Radziejewskich, Napieralskich wydały owoce. Tamtejsza ludność górnicza, hutnicza i fabryczna przejęła się hasłami, głoszonemi w pismach i broszurach, zorganizowała się częściowo w towarzystwach, a równocześnie wytworzyła się grupa młodej inteligencyi. Gorętszym z tej młodzieży praca, jaką uprawiał „Katolik“ wraz z zależnemi od siebie pismami, wydawała się zbyt powolną i bojaźliwą; niecierpliwiły ją nadużycia i wybryki, których dopuszczało się względem ludności polskiej coraz częściej duchowieństwo, przejmujące się dążnościami germanizacyjnemi, i z kół tych wydano pod koniec r. 1902 hasło stanowczego zerwania z centrum katolickiem. Duszą tego nowego ruchu stał się śmiały, zapalony, wymowny, ambitny Wojciech Korfanty, a organem — redagowany przez niego, przy pomocy Jana Kowalczyka, dziennik katowicki „Górnoślązak“. Nowe stronnictwo zorganizowało się bardzo szybko, a znalazłszy poparcie w niektórych kołach robotniczych oraz inteligencyi, utworzyło pierwszy na G. Śląsku polski komitet wyborczy, z zamiarem stawiania własnych kandydatów w wyborach do parlamentu niemieckiego. Gdy dotychczasowi nieliczni posłowie polscy na G. Śląsku byli polecani przez komitet centrowy, do którego także należał Adam Napieralski, i wstępowali do stronnictwa centrum katolickiego, komitet wyborczy „Górnoślązaka“ ogłosił zasadę, że posłowie mają być wybierani pod hasłem narodowem, a nie centrowem, i przystępować do Koła polskiego w Berlinie. Napieralski tym zamiarom oparł się stanowczo, i nastąpiła między obu stronnictwami polskiemi zacięta walka, wśród której wzrastały sympatye dla „Górnoślązaka“, a najwybitniejszy obok Napieralskiego publicysta obozu „Katolikowego“, Józef Siemianowski, zerwał ze swojem stronnictwem i założył w Gliwicach własny organ p. t. „Głos Śląski“, popierający „Górnoślązaka“. Dwa te pisma, do których przyłączyło się później trzecie, „Straż nad Odrą“, zajęły się, w porozumieniu z „Towarzystwem wyborczem“, rączo przygotowaniem do wyborów w r. 1903 i stawiły we wszystkich okręgach własnych kandydatów. Stronnictwo „Katolikowe“ natomiast tem energiczniej popierało centrowców. Wynik walki był taki, że w Katowicach wybrano posłem Wojciecha Korfantego, w Bytomiu zaś popieranego przez centrowców kandydata „Katolikowego“, górnika, nazwiskiem Królik. W Opolskim, gdzie dotąd zawsze wybierano Polaka Szmulę, walki nie było. We wszystkich innych okręgach kandydaci „Górnoślązaka“ przepadli. Ogółem jednak padło na nich około 45,000 głosów, co dowodzi, że hasła, rzucone przez to pismo, znalazły bardzo silny oddźwięk w kraju.

W czasie tych wyborów utworzyło się na Śląsku towarzystwo pod nazwą ludowego, które stawiło sobie za cel pracę nad oświatą, a równocześnie pogodzenie obu zwaśnionych obozów polskich. Na czele jego stanęło grono umiarkowanej inteligencyi i paru księży polskich, między innymi poważany powszechnie proboszcz Skowroński. Za staraniem tego towarzystwa i osób postronnych ostatecznie doszło do zgody. Napieralski, przekonawszy się podczas przygotowań do wyborów sejmowych, że centrum, korzystając z jego pomocy, nie chce robić Polakom żadnych ustępstw, wystąpił z komitetu centrowego i przyrzekł nie sprzeciwiać się wyborom kandydatów niecentrowych. Przez połączenie delegatów dawnego „Towarzystwa wyborczego“ i „Towarzystwa ludowego“ utworzył się uznany przez wszystkie pisma polski komitet wyborczy, który, zgodnie z hasłami „Górnoślązaka“, stawił wszędzie własnych kandydatów. Jak można było przewidzieć, wobec plutokratycznego systemu wyborów, żaden z tych kandydatów nie został wybrany. Natomiast Niemcy protestanci i żydzi
Wojciech Korfanty.
, sprzymierzywszy się z katolickimi zwolennikami germanizacyi, zapobiegli tym razem wyborowi opolskiego posła polsko-centrowego, majora Szmuli.

Taki był w najogólniejszych zarysach rozwój stosunków politycznych i dziennikarstwa polskiego na Śląsku. Dodamy do tego jeszcze wykaz ważniejszych pism, wydawanych w tej dzielnicy. Niestety w tym wypadku liczbę prenumeratorów możemy określić tylko w przybliżeniu. Nietylko bowiem liczba ich w teraźniejszem stadyum przełomowem zmienia się nieustannie, ale istnieje też dążność konkurencyjna do obniżenia przeciwników, a podniesienia samego siebie, i dlatego każde źródło podaje inne zupełnie cyfry. Najpoczytniejszym w każdym razie i najwięcej wpływowem pismem jest i dziś jeszcze „Katolik“ bytomski, wychodzący 3 razy na tydzień, wydawany przez spółkę akcyjną, a redagowany przez Adama Napieralskiego. Liczba prenumeratorów wynosi conajmniej 20,000. W tej samej oficynie i nakładem tej samej spółki wydawniczej wychodzi w Bytomiu pismo codzienne „Dziennik Śląski“, mające około 6,000 prenumeratorów, i tygodnik „Praca“, służący interesom zorganizowanych górników, hutników i robotników fabrycznych polskich. Liczba prenumeratorów tego tygodnika wynosi około 10,000. Wszystkie te 3 pisma podlegają w ostatniej instancyi kierownictwu Adama Napieralskiego. Nadto w oficynie „Katolikowej“ wychodzą liczne broszury treści pouczającej, historycznej i religijnej, rozchodzące się w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy po całym Śląsku, a nawet poza jego granicami.
Po części zależne od „Katolika“, ale rozważniejsze od niego, jest pismo wychodzące 3 razy na tydzień w Opolu, pod redakcyą Bronisława Koraszewskiego, „Gazeta Opolska“. Rozchodzi się ona wśród ludności rolniczo-robotniczej powiatu Opolskiego i przylagłych w liczbie niespełna 3,000 egzemplarzy. Zależne również od „Katolika“ „Nowiny Raciborskie“ w Raciborzu utraciły dawne znaczenie i wpływy wśród okolicznej ludności rolniczej.
Z pism drugiego kierunku najpoczytniejszy jest dziennik „Górnoślązak“, wychodzący w Katowicach pod redakcyą Wojciecha Korfantego i Jana Kowalczyka. Ma on około 10,000 prenumeratorów. „Głos Śląski“, wydawany w Gliwicach przez Józefa Siemianowskiego 6 razy na tydzień, jest znacznie mniej poczytny (około 3,000 pren.) i niema jeszcze zapewnionego bytu. Wreszcie wychodzi w Katowicach przeniesiony tam z Berlina polski organ społeczno-demokratyczny p. t. „Gazeta Robotnicza“, mający około 1,600 prenumeratorów.
Obok tych pism politycznych, do których możnaby dodać jeszcze parę małych, nie posiadających szerszego grona czytelników, wychodzi na Śląsku kilka wydawnictw peryodycznych treści pouczającej, religijnej i belletrystycznej. Większość ich jest wydawana w postaci dodatków tygodniowych do wspomnianych wyżej pism politycznych. Próby założenia tygodników samodzielnych z charakterem politycznych, wychowawczym i literackim były podejmowane kilkakrotnie bez powodzenia. W miarę szerzenia się oświaty, wytwarzają się jednak coraz więcej warunki sprzyjające takiemu przedsięwzięciu, i ostatni z tych tygodników, wydawany od niedawnego czasu w Bytomiu p. t. „Gwiazda“, może już liczyć na większe poparcie.