Przejdź do zawartości

Obozownictwo/Wygoda w obozie

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Gibess
Tytuł Obozownictwo
Wydawca Polska Składnica Pomocy Szkolnych
Data wyd. 1924
Druk Polska Drukarnia w Białymstoku
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
WYGODA W OBOZIE.

Zręczność polega na szybkiem i dokładnem wykonaniu zadanej pracy. U różnych ludzi objawia się ona w mniejszym lub większym stopniu, jest poniekąd, jak wiele innych rzeczy, darem natury, talentem, który należy rozwijać, kształcić i obracać na własną korzyść i przyjemność. Zręczność, jest to myśl zrodzona w mózgu, a uwidoczniona nazewnątrz pracą ciała, która z czasem przechodzi w przyzwyczajenie. Zręczność rozwija zaradność, a nawet do pewnego stopnia jest nią. Każdy harcerz jest z pewnością zręczniejszy niż się wydaje, lecz dopiero w razie potrzeby umie uczynić ze zręczności odpowiedni użytek.
Jednym z warunków zręczności przy wykonaniu prac, jest umiejętność posługiwania się narzędziami.
Nieraz widziałem, że do wbicia kilku gwoździ w ścianę wołano specjalnie robotnika, chociaż w domu był kilkunastoletni chłopiec, który śmiało mógł to wykonać, ale nie wiedząc jak posługiwać się młotkiem, bał się okaleczyć lub przytłuc palec. Nieraz kilkunastoletnia dziewczynka nie umie zeszyć dwóch kawałków płótna lub przyszyć guzika.
Do całego szeregu różnych napraw i prac domowych, które chłopcy mogą śmiało wykonać, należą np.: dopasowanie klucza z pomocą pilnika, wyprostowanie zamka, zawieszanie firanek, założenie sznurków, drobne naprawy mebli, oświetlenia, dzwonków elektrycznych i t. p.
Wszystkie prace wymagają narzędzi, zwłaszcza w podróży. Rowerzyści mają z sobą potrzebne narzędzia; harcerze, niosąc na sobie cały rynsztunek, muszą unikać zbytnich ciężarów, nie mogą więc narzędzi brać z sobą. Ograniczają się do dobrego, mocnego noża, niewielkiej ilości szpilek i innych przyborów do szycia, dużej ilości nici i mocnego, różnej grubości szpagatu. Co do tego ostatniego, to przytoczę z francuskiego podręcznika specjalnie ułożony hymn, opiewający jego pożytek.
Szpagat, panowie, jest mi równie potrzebny jak chleb; to mój kuferek podróżny, w którym składam swoje rzeczy; wyciągnięty — to szafa, w której wieszam moje ubranie; jako wstążka – podtrzymuje mój kapelusz na głowie; to krawat do mojej koszuli; to pasek, który podtrzymuje moje spodnie; to kamasz; on wreszcie zastąpi guziki przy ubraniu i sznurowadło do butów. Szpagat jest moim nieodłącznym przyjacielem, zapomocą szydła i szpagatu naprawiam moje obuwie i uprząż; to broń moja, zapomocą której łowię ptaki i smaczne rybki. Szpagat przytrzymuje dach mego szałasu; to drzwi mego mieszkania. On mi pozwala pić świeżą wodę, zapuszczając mój kufelek na dno studni; a gdy jestem głodny, to ściągam nim mój żołądek, a wreszcie – czyż nie mam zawsze sznura aby się powiesić!
Jak widać z powyższego, rzeczywiście szpagat jest nieocenionym towarzyszem harcerzy.
W dalszym ciągu podam cały szereg różnych drobnych udogodnień w życiu obozowem. Wiele z nich już opisano, postarałem się zgromadzić możliwie wszystkie, podaję zaś czytelnikom z prośbą, aby były podnietą do nowych wynalazków i ulepszeń, któremi należy dzielić się z resztą braci harcerskiej, przesyłając odnośne opisy do naszego pisma.

Rys. 62.
Scyzoryk-lichtarz.
Oświetlenie. Nieraz znajdziemy się w nielada kłopocie przy oświetlaniu naszego obozu, a nawet wnętrza namiotu. Obóz musi być oświetlony latarniami i tu prymitywne urządzenia nie wystarczą, zato wnętrza namiotów, szałasów i t. p. nadają się znakomicie do wyrobów własnego pomysłu i wykonania. Każdy scyzoryk o dwóch ostrzach zastąpi znakomicie lichtarz (rys. 62); jedno ostrze otwarte całkowicie wbijamy w drzewo (ścianę, żerdź, słup), na drugim ostrzu umieszczamy świecę.
Rys. 63.
Lichtarz z gałązki.

Wycinamy prostą gałązkę długości najmniej 30 cm., jeden koniec zaostrzony wbijamy w ziemię, drugi koniec rozszczepiamy na 4 części i w rozszczepienie wstawiamy świecę; dla większego ustalenia okręcamy górną część sznurkiem (rys. 63).
Lichtarz ten o tyle jest niewygodny, że jest zbyt niski. Brak ten zastąpi nam pozostawiona przy pniu lub żerdzi gałązka długości 20 cm. W rozszczepiony widełkowato jej koniec, wstawiamy świecę (rys. 64). Taką rozszczepioną gałązkę można wbić w szczelinę w ścianie.

Rys. 64. Lichtarz z rozwidlonej gałązki.

Ze względu na bezpieczeństwo przed pożarem, ogromne usługi odda nam butelka bez dna. Aby równo dno odkrajać, owijamy butelkę sznurkiem albo innym łatwo palnym materjalem i ten zapalamy. Na rozgrzane miejsce puszczamy parę kropel zimnej wody, dno odpadnie samo. Można też wlać do flaszki 2 do 3 cm. zimnej wody i wstawić flaszkę w żarzące węgle; dno odpadnie również.
W szyjkę flaszki bez dna wstawiamy świecę i zakopujemy butelkę w ziemię (rys. 65). Ogarek świecy, zużywamy wpinając w niego kilka szpilek gwiaździsto i umieszczając go w otworze szyjki od butelki (rys. 66).
Zwinięty spiralnie drut zastąpi lichtarz (rys. 67).

Rys. 65.
Latarnia z butelki.
Rys. 66.
Lichtarz z butelki.
Rys. 67.
Lichtarz z drutu.
Rys. 68.
Latarnia z puszki od konserw.
Puszka od konserw bez dna, odpowiednio wyczyszczona i zaopatrzona w dwa przeciwległe otwory w bocznych ścianach, zastąpi znakomicie latarnię. W jednym z otworów umieszcza się świecę. Latarnię taką zaopatrujemy w sznurek, a najlepiej drut do zawieszania (rys. 68).
Rys. 69.
Fotel-leżak.

Spoczynek dzienny. Ciszę poobiednią należy wykorzystać tak, aby możliwie wypocząć i pozwolić organizmowi spokojnie strawić spożyty pokarm. Zwykle kładziemy się na słońcu, kryjąc głowę w cieniu, czytamy, piszemy, a czasem zasypiamy. Na gołej ziemi kłaść się niewolno, podściełamy więc koc, mate, słomiankę i t. p. Nie chroni nas to wszystko zbytnio od wilgoci, zupełnie zać nie od towarzystwa mrówek i innych, bardzo dokuczliwych nieraz owadów. Wygodniejsze są pod tym względem wiszące hamaki płócienne lub plecione ze sznurka, albo płócienne leżaki (rys. 69). Te ostatnie mogą być użyte jako fotele.

Rys. 70.
Trepy.

Obuwie. W obozie zwykle chodzimy boso, lub używamy drewnianych podeszew (trepów), rys. 70. Musimy zwrócić baczną uwagę na pozostawione w namiocie obuwie. Po zdjęciu z nóg należy oczyścić je z kurzu i błota, podeszwę codziennie wysmarować olejem lnianym lub innym roślinnym (nigdy tłuszczem zwierzęcym, szybko się psującym), wierzch zaś cienko pociągnąć pastą lub czernidłem i zaraz oczyścić aż do połysku. Raz na 10 dni, letnią wodą zmyć czernidło, wierzch nasmarować olejem lnianym i tak nasmarowane zostawić kilka dni, poczem czernić czernidłem jak zwykle.
Przemoczone obuwie naciągnąć na kopyto; w braku tegoż, wypchać szczelnie papierem lub szmatami, niech tak zwolna i zdala od pieca wysycha. Posmarować je całe olejem lnianym i na drugi, trzeci dzień poczernić jak zwykle. Obuwie przechowywać w suchem miejscu, a gdyby spleśniały, wytrzeć ścierką i nasmarować olejem terpentynowym z dodaniem kamfory. Używają waseliny do smarowania obuwia, ale skóra od niej pęka. Pół Kg. oleju lnianego, wystarcza na pół roku, a kupić go można w składzie aptecznym. Żółte obuwie myje się benzyną lub mlekiem zmieszanem z terpentyną (łyżeczka terpentyny na 2 łyżeczki mleka), pociąga żółtą pastą i czyści aż połysku dostaną.
Aby uczynić buty nieprzemakalnemi, należy sporządzić następujący preparat: pół ł. oleju lnianego wlewa się do kamiennego garnka, dodaje 6 Dg. łoju baraniego, 2 Dg. wosku i 16 g. żywicy i topi to razem na wolnym ogniu, pilnie mieszając. Gdy się wszystko dobrze rozpuści, czyste, suche i niedziurawe obuwie smaruje się tym płynem (wierzch i podeszwy), używając do tego pędzla.
Nieprzemakalne podeszwy. Łyżkę stołową pokostu i pół łyżki terpentyny zmieszać i pociągnąć tym płynem podeszwy. Gdy płyn wsiąknie, pociągnąć powtórnie. Przed włożeniem obuwia, wysuszyć je na słońcu lub przy piecu. Podeszwy staną się twarde i odporne na wilgoć.

Rys. 71.
Sznurowanie jednym sznurowadłem.

Pasta do obuwia. Zaschniętą pastę do obuwia można zmiękczyć dodając waseliny. Aby maść się rozpuściła, trzeba postawić pastę na gorącej blasze i zmieszać z waseliną. Przy potarciu pierwszy raz, obuwie będzie się mniej niż zwykle świecić. Połysk odzyskamy przez długie szczotkowanie.
Na rys. 71 widać sposób sznurowania obuwia jednem sznurowadłem.

Rys. 72.
Ochrona obuwia przy kopaniu.

Ochrona obuwia przy kopaniu. Przy kopaniu możemy natrafić na grunt twardy, wtedy łopatę przyciskamy nogą. Aby uchronić podeszwy od podarcia się, a stopy od niepotrzebnego bolu, przywiązujemy do obuwia kawałek deski w sposób wskazany na rys. 72.
Przyszywanie guzików. Gdy oderwał ci się guzik, masz go sam przyszyć, w obozie niema mamusi, ani siostry. Przecież to bardzo łatwe. Powyciągaj nitki, które pozostały w ubraniu, weź mocną nitkę we dwoje, zwiąż węzełek i przeszyj raz albo dwa razy przez ubranie. Guzik przyszyj na tem samem miejscu, gdzie był przedtem; nie przyciągaj go zbyt silnie do ubrania, niech wisi cokolwiek luźno, dopiero na samym końcu okręć kilka razy nitką ściegi między guzikiem a materją. Wtedy wygodniej jest zapinać, a guzik trzyma się mocniej.
Kiedy przyszywasz guzik do ubrania, którego widać wewnętrzną stronę, bacz aby ściegi z tej strony były jaknajmniejsze.
Gdy przyszywasz guzik, sprobuj czy nie jest przypadkiem za duży do odpowiedniej dziurki.
Czyszczenie plam. Brudne i poplamione ubranie wywiera ogromnie przykre i nieestetyczne na widzach wrażenie. Na wycieczkach i przy wykonywaniu całego szeregu prac tak łatwo o splamienie ubrania; trzeba je koniecznie przywrócić do stanu czystości. Zanim przystąpimy do wywabienia samych plam, należy ubranie dokładnie wytrzepać i wyszczotkować z kurzu, jeżeli mamy materjał z włosem, nie szczotkować go pod włos.
Plamy cukru, rosołu, jajek czyścimy ciepłą wodą lub ciepłą wodą z mydłem, przytem używamy szczotki. Do plam tłustych użyjemy benzyny. Plamy ze starego tłuszczu wywabiamy najpierw czystym alkoholem, a potem benzyną. Plamy z różnych farb, świeże z pokostu – terpentyną. Plamy z wina, owoców czerwonych – odwarem z wiórków Panama. Plamy na białej wełnie, flanelach – czyszczą się parą siarki. Do plam z atramentu, z krwi, użyjemy soli szczawiowych lub soku cytrynowego.
Sam proces wywabiania plam wygląda tak: ubranie połóż równo na desce, pod plamę podłóż złożony w kilkoro kawałek płótna, z wierzchu pocieraj drugim kawałkiem, umaczanym w odpowiednim płynie; później wytrzyj suchym, czystym kawałkiem płótna mokrą część ubrania; wychodząc po za brzegi unikniemy obwódki, pozostałej po wyschnięciu. Plama po pewnym czasie znika, pochłonięta przez podłożone płótno. Operację powyższą będziemy zmuszeni nieraz powtórzyć parę razy.
Niektóre z płynów jak benzyna, terpentyna, alkohol i t. p., są bardzo łatwo palne, a nawet wybuchowe, należy więc przy czyszczeniu unikać bliskości ognia, a flaszeczki za każdym razem zakorkować. Jeżeli płyn zająłby się płomieniem w flaszce, wystarczy, aby go ugasić, szybko czemkolwiek zatkać flaszeczkę, nigdy zaś nie wylewać zawartości i gasić z pomocą wody.
Jeżeli przy zapaleniu płyn rozleje się, do gaszenia należy użyć piasku, ziemi lub wprost nakryć całkowicie czemkolwiek płomień, ale nigdy nie polewać wodą.
Pranie. Ze względu na czystość i higjenę ciała należy używać jaknajczęściej kąpieli i zmieniać bieliznę. O tę ostatnią w obozie stałym, a tembardziej w przenośnym, jest dość trudno, ponieważ nie możemy zbytnio obciążać swego plecaka. Pociąga to za sobą konsekwencję prania samemu bielizny. Jeżeli jest dość czasu, to rozpuszczamy mydło w ciepłej wodzie i do niej wkładamy brudne rzeczy na całą noc; na drugi dzień namoczone w ten sposób rzeczy silnie ścieramy w ciepłej wodzie z mydłem, a następnie w zimnej płuczemy. Po wyjęciu z wody, rozwieszamy białe rzeczy na słońcu, kolorowe w cieniu, w obu wypadkach jednak w miejscu przewiewnem. Rzeczy kolorowych z białemi prać nie należy. Do prania, o ile możności, używamy płaskich i szerokich naczyń.
Jeżeli brak czasu i naczyń nie pozwala nam na zastosowanie powyżej opisanego sposobu, a nie mamy urządzonej z desek na potoku pralni, to korzystamy z pierwszego lepszego zbiornika wody czystej i bieżącej. Dla wygody wyszukujemy parę dużych, płaskich kamieni, które umieszczamy w potoku tak, aby wystawały ponad powierzchnię wody i na nich stoimy w czasie prania.
Upraną i wysuszoną bieliznę należałoby przed użyciem wyciągnąć, zmaglować i wyprasować. Z prasowaniem można sobie łatwo dać radę. Potrzebna jest gładka deska, a brak żelazka znakomicie zastąpi butelka napełniona gorącą, prawie gotującą się wodą, albo rozgrzanym piaskiem. Aby nie poparzyć rąk, nakładamy grube rękawiczki lub odpowiednio zawijamy ręce. Przy prasowaniu, taczamy butelkę po lekko wilgotnej bieliznie. Przy odpowiedniej wprawie można nadać nawet połysk mankietom.
Nieprzemakalność. Ażeby zrobić nieprzemakalnym dany materjal, trzeba umaczać go w płynie z następujących składników:
Żelatyny 1000 gr.
Mydła łojowego obojętnego 1500 gr.
Ałunu 1000 gr.
Po rozpuszczeniu tego w 30 litrach wrzącej wody, studzi się płyn do 50°. Materjał trzyma się w płynie dotąd, dopóki dobrze nie nasiąknie, następnie wyjmuje się i suszy. Potem pierze się w czystej wodzie i znowu suszy.

Rys. 73.
Pułeczka na szczoteczki do zębów.

Gotowalnia. Nasze przybory toaletowe, znajdą napewno miejsce na zrobionej umyślnie w tym celu pułeczce. W niej też, lub robimy otwory, jak na rys. 73, na szczoteczki do zębów.

Pod półeczką znajdzie się jeżeli nie wieszak, to kilka gwoździ na powieszenie ubrania.
Rys. 74.
Wieszak.

Obozowy wieszak. Na rys. 74 widać obozowy wieszak, zrobiony z uschniętej sosenki lub świerka oczyszczonego z igieł i drobnych gałązek i wbitego mocno w ziemię.
Miotła. Do zamiatania obozu potrzebne są grabie i miotła, rys. 75. Miotłę łatwo zrobić z drobnych, giętkich i długich gałązek (najlepiej brzozowych), pozbawionych liści, związanych mocno drutem lub sznurkiem w pęczek, osadzony na długim, mocnym kiju lub lasce.

Rys. 75.
Miotła.
Rys. 76.
Stołek obozowy.

Stołek obozowy. Aby nie siedzieć na ziemi w dość niewygodnej pozycji, zróbcie sobie obozowe stołki, jak na rys. 76, materjał stanowią kawałki deski i mocne kawałki żerdzi.
Stół polowy. W obozie przeznacz miejsce na jadalnię, pod gołem niebem. W tym miejscu zrobisz z ziemi i darni stół, rys. 77, otoczony dookoła rowem, którego przeciwległa ściana posłuży za krzesło lub ławkę.
Noszenie wody. Dużo przykrości sprawić nam może noszenie w wiadrach wody. Woda wskutek kołysania wylewa się i nieraz połowa zawartości wiadra przepada. Unikamy tego przez umieszczenie na powierzchni wody zbitych na krzyż czystych deszczułek lub kawałków drzewa, które zapobiegają kołysaniu się wody i wylewaniu z wiader (rys. 78).

Rys. 77.
Stół obozowy.
Rys. 78.
Sposób zabezpieczający rozlewanie się wody.


Słomianka. Aby zrobić słomiankę, wyplatamy ze słomy potrzebnej grubości warkocz. W warkocz wplatamy w małych odstępach kawałki sznurka, który posłuży nam do łączenia. Jeżeli mamy bardzo grubą, specjalnie zakrzywioną igłę, wtedy sznurków nie wplatamy, a szyjemy mocnemi szaremi nićmi.

Słomiankę, rys. 79, robimy przez zwijanie
Rys. 79.
Słomianka.

warkocza, nadając jej przy tem pożądany przez nas kształt owalny, okrągły, prostokątny, zależnie od celu, do jakiego ma służyć.
Korki i butelki. Dużo kłopotu i zmartwień przyczynią nam korki i butelki. Weźmy pierwszy wypadek. Nie mamy korkociąga, a butelka jest dla nas zbyteczna, chodzi o jej zawartość. Jak to uczynić?
W tym celu ostrym nożem, przy zgrubieniu na szyjce, staramy się przez skrobanie uczynić rysę na szkle. Po ukazaniu się jej, uderzamy w tem miejscu płaskim przedmiotem, aż usłyszymy lekki trzask. Na szyjce wywołamy pęknięcie wkoło, począwszy od zeskrobanego miejsca. Teraz z pomocą czystej chustki do nosa lub ręcznika, ostrożnie szyjkę odłamujemy. Zamiast noża do wyskrobania rysy, możemy użyć bardzo obfitych u nas krzemieni, których ostre brzegi łatwo rysują szkło.
W wypadku przeciwnym. t. j. jeżeli chodzi o zamknięcie szczelnie butelki, rozróżniamy dwa wypadki. Jeżeli korek jest zaduży, w dolnej części wycinamy klin, (rys. 80) a korek z łatwością da się wcisnąć w szyjkę. Jeżeli chodzi o umocowanie korka tak, aby nie wyskoczył z flaszki lub manierki, umocowujemy go sznurkiem, jakto robią powszechnie aptekarze (rys. 81). Na sznurku robimy zwykłą kluczkę niezaciskającą się, pozostawiając różnej długości końce, któremi owijamy szyjkę poniżej zgrubienia i wiążemy. Dłuższy koniec przeciągamy przez kluczkę tak, aby przyciskał korek i ponownie wiążemy krótszym.

Rys. 80.
Sposób dopasowania korka.

Papier zamiast kożucha. Z pewnością usmiechniecie się ironicznie gdy powiem, że papier daje doskonałą ochronę przed zimnem. Sprobujcie sami zużytkować w tym celu stare gazety, robiąc z nich onuczki, kamizelki i t. p. W każdym razie papierowe części ubrania, muszą się znaleźć pod naszym ubraniem własciwem. Niemcy w ubiegłej wojnie używali papieru, zamiast waty, do ciepłych ubrań.

Rys. 81.
Umocowanie korka za pomocą sznurka.

Harcerz czasem nie jest przyjacielem zwierząt. Przykre są wszelkie owady. Chronimy się przed niemi, zachowując przedewszystkiem czystość i wzorowy porządek w otoczeniu.
Niektóre muszki i komary odpędzamy dymem naszych ognisk.
Pchłom, wszom i pluskwom należy wypowiedzieć bezwzględną wojnę, stosując wszelkie znane środki. Od wszelkich ataków, zwłaszcza w czasie snu, ochroni nas znakomicie derka końska, albowiem wróg nasz nie znosi zabójczego dla niego zapachu potu końskiego, dla nas w zupełności nieszkodliwego.

Rys. 82.
Pułapka na szczury.

Druga plaga, grożącą całości naszych zapasów żywności, są myszy i szczury. Pułapka wskazana na rys. 82, odda wam znakomite usługi, zmniejszając liczbę naszych wrogów. Jest to beczka, napełniona do połowy wodą; na wierzchu umieszczamy ruchomą pokrywę, tak aby nie wpadła do wody. Na środku pokrywy umieszczamy przynętę w postaci kawałka słoninki lub innego przysmaku. Przebieg katastrofy ilustruje dostatecznie rysunek.

Rys. 83.
Widelec z drutu.

Widelec. Jeżeli złamie się widelec przyniesiony z domu, łatwo można zrobić drugi z grubego czystego drutu (rys. 83). Dla łatwiejszego użycia można dodać drewnianą rączkę, przytem przed umocowaniem w drzewie, skręconą część drutu maczamy w kleju, samą rączkę ściągamy dwoma śrubkami.
Zegar słoneczny. Dzisiaj niemal każdy ma zegarek i według niego reguluje swój dzień. To samo dzieje się w obozie. Aby jednak wszyscy mogli w każdej chwili wiedzieć godzinę, harcerze urządzają w obozie zegar słoneczny; można z niego korzystać tylko w dni pogodne.
Pamiętać należy, że cień laski, jest najkrótszy w samo południe, najdłuższy o wschodzie i zachodzie słońca.
Mydło w obozie. Gdy masz iść do obozu, włóż mydło do małego blaszanego pudełka; nie zapomnij włożyć kawałka flaneli, przyda ci się ona przy myciu. Blaszane pudełko chroni od wilgoci i brudu; możesz je bezpiecznie włożyć do plecaka.
Jak nabić głowę siekiery na trzon? Prawie wszystkie siekiery skautowe, wkrótce po nabyciu, rozlatują się. Klin wbity w toporzysko prędzej czy później obluźni się, wysunie, a głowa siekiery zleci. Gdy to się zdarzy, zwykle umocowuje się głowę na nowo, przy użyciu tego samego klina, skutkiem czego głowa w krótkim czasie znowu zlatuje. Tego rodzaju siekierą nie można nic większego robić, gdyż ciągle istnieje obawa, że głowa zleci i uderzy kogo, co może pociągnąć za sobą bardzo niemiłe skutki. Cieśla nigdy niema kłopotu ze swoim młotem lub siekierą, a sposób postępowania, jakiego on używa, aby głowa latami siedziała na toporzysku, jest następujący.
Jeżeli głowa zleci, należy dokładnie oczyścić szczelinę, w której siedział klin z resztek kleju i drzewa. Następnie z kawałka twardego drzewa (np. dębowego lub grabowego) sporządzić klin, nieco większy od starego i ściąć z jego węższego końca dwa przeciwległe naroża, przez co nada mu się niejako kształt śruby. Rozrobić nieco kleju (karuku), potem nasadzić głowę na toporzysko i wbić ją, jak daleko tylko wejdzie. Wlać nieco gorącego kleju do szczeliny, zanurzyć klin w kleju i wsadzić go do przecięcia. Wbić klin przy pomocy młota, od czasu do czasu uderzając drugim końcem trzona o kowadło, aby głowa silnie siedziała na dawnem miejscu. Odłożyć na bok, aby klej stężał, następnie obciąć wystającą część klina przy pomocy piłki.
Nadanie klinowi kształtu śruby i użycie kleju spowoduje, że on będzie siedział niewzruszenie i przy umiejętnem używaniu siekiery przetrwa nawet stalową głowę.
Niekiedy wbija się w podobny sposób dwa kliny na krzyż, aby głowa jeszcze pewniej siedziała, jednak tego postępowania nie poleca się harcerzom, chyba że trzon jest z niezwykle dobrego drzewa. Wbicie dwóch klinów do zwykłego toporzyska osłabi tylko siekierę i zrobi ją łatwiejszą do złamania.
Wbijanie gwoździ zamiast klina stanowczo nie jest wskazane, gdyż do niczego nie prowadzi i powoduje zazwyczaj zniszczenie całego toporzyska.
Rąbanie drzewa. Najpierw po zrąbaniu drzewa oczyść je z gałęzi. Uczyń to jak wskazuje rys. 84a, gdyż tylko wtedy pień będzie cały bez zadziór, nie pokaleczony.
Grubsze gałęzie i części pnia odrzucone porznij piłą na kawałki do 50 cm. długie i połup toporkiem na szczapy przeznaczone na ogień. Jak to uczynić wskaże ci rys. 84b.

Rys. 84a.
Rys. 84b.

Altanka-parasol. Chwile odpoczynku po pracy w obozie niekoniecznie należy spędzić w namiocie, albo leżąc na ziemi. Znacznie przyjemniejsze one będą przy stole w altance. Na rys. 84c widać taką prostą altankę w formie parasola otoczoną u dołu stolikiem. Dorobić należy także i ławki lub stołki do siedzenia.
Brama wejściowa i ogrodzenie. Aby zaznaczyć, zwłaszcza dla gości, wejście do obozu, wybudujcie specjalną bramę z żerdzi; możecie na niej umieścić napis powitalny, ale wszystko to musi być ładne, miłe dla oka, o charakterze polskim, swojskim. Różne takie bramki znajdziecie w „Pionierce“ Nekrasza. Tam też podane są różne ogrodzenia–płoty. Jeżeli czas wam pozwoli, a materjału jest dosyć, to należy teren samego obozu ogrodzić, tem samem uchronicie się łatwiej od nieproszonych gości.

Rys. 84c.

Pogoda. Wykonanie programu w obozie zależy od pogody. Dobrą będzie więc rzeczą umiejętność przewidywania pogody na najbliższy okres czasu. Harcerz jest spostrzegawczy; obserwując różne zjawiska w naturze potrafi określić czy będzie słota, czy pogoda. Obserwować trzeba kierunek wiatru, temperaturę, rodzaj i wygląd chmur, ciśnienie atmosferyczne, wilgotność, przejrzystość powietrza i t. p.

Następujące zjawiska powiedzą ci, kiedy masz spodziewać się długotrwałej słoty: 1. Północny i zachodni wiatr. 2. Wiatr ku wieczorowi silniejszy, niż
Rys. 85.
Chmury warstwowe.

we dnie. 3. Jasne i przejrzyste powietrze, w którem widoczne są dokładnie odległe nawet przedmioty, 4. O zachodzie słońca, szczególniej w zimie, niska chmurka warstwowa podobna do mglistej opony, w lecie, jeżeli chmury pod wieczór robią się warstwowo kłębiaste, (rys. 85) lub też, po ukazaniu się szybko poruszających się chmur pierzastych, zjawia się opona z chmur warstwowych lub szeregi rozłożonych chmurek (baranki) (rys. 86). 5. Zniżka barometryczna choćby niebo wyjaśniło się, gdy wysoko suną chmury pierzaste ponad rozerwanemi chmurami kłębiastemi. 6. Górne silnie oświetlone obłoki poruszają się w tym samym kierunku co i dolne ciemne chmury. 7. Księżyc jest w „lisiej czapce”, lub otoczony małemi barwnemi kręgami.

Burzę lub gwałtowną ulewę poprzedza w naturze spokój, który przed samym wybuchem przechodzi w niepokój specjalnie widoczny u zwierząt; ciągła
Rys. 86.
Baranki.

zmiana kierunku wiatru z północnego lub zachodniego na południowy; szybkie pojawienie się spiętrzonych wałów chmur kłębiastych (rys. 87). Parność w powietrzu, duszność, powodujące ociężałość w organizmie, również wróżą burzę. Przed burzą dźwięk wszelki słychać znakomicie nawet z bardzo oddalonych miejsc.
Pogoda polepsza się gdy: 1) niewielkie chmury kłębiaste ciągną w kierunku wiatru; 2) jest jedna tylko warstwa chmur na niebie; 3) wieczorna rosa i mgła znika rano.
Stałą pogodę przynoszą nam zwykle wschodnie wiatry. Piękną pogodę zapowiadają chmury pierzaste (rys. 88) jednowarstwowe, ciągnące ze wschodu rano, lub tworzące się we dnie chmury kłębiaste, wieczorem niknące, wreszcie czysty, bez chmur, wschód i zachód słońca.
Srebrzysto-jasna smuga po zachodzie słońca i cisza nocna, rano zaś słaby wietrzyk, wzrastający ku południowi, a słabnący z powrotem ku wieczorowi wróżą również pogodę.

Rys. 87. Chmury kłębiaste.
Rys. 88. Chmury pierzaste.

Włościanie, znając doskonale różne zjawiska w naturze, doskonale umieją przepowiadać stan pogody. Postarajcie się od nich nauczyć obserwować te zjawiska i równie trafnie na ich podstawie wnioskować.
Sztukę dawania sobie sprawnie i szybko rady w każdej sytuacji nabywa się drogą ciągłej praktyki. Instruktor winien w tym celu wykorzystać wszystkie wolne chwile swych harcerzy.
Jednakże instruktor nie powinien poddawać gotowych sposobów zaradzenia sobie, przeciwnie, poddawszy myśl w danym kierunku, powinien pobudzić pomysłowość harcerzy i zostawić im całą swobodę w wykonaniu.
Czynić to należy wszędzie i zawsze, nawet w celu rozwiązania drobnych potrzeb życia codziennego. Pożądana jest zarówno w pomysłach jak i w wykonaniu prostota. Jeżeli przyjrzymy się historji wielkich wynalazków, to zobaczymy jakiemi prostemi środkami ludzkość do nich doszła.
Higjena w obozie. Rozdział traktujący o higjenie opuszczam, ograniczam się tylko do podania szeregu wskazówek praktycznych.
Skłonił mię do tego bardzo różny stopień rozwoju umysłowego i wieku harcerzy. Wiele rzeczy pozostałoby niezrozumiałych, pomimo wyjaśnienia.
Za to harcerzom posiadającym odpowiedni stopień wykształcenia, t. j. chociażby elementarne wiadomości z szeregu nauk, potrzebnych do zrozumienia higjeny, polecam przeczytanie książek specjalnie traktujących o tym przedmiocie. Instruktorzy zaś powinni bezwarunkowo dość dokładnie zapoznać się z higjeną nietylko teoretycznie, ale i praktycznie. Znajomość higjeny jest jednym z ważniejszych czynników w życiu i wychowaniu. Wskazówki, podane poniżej, dotyczą przedewszystkiem higjeny w obozach, ale muszą być stosowane zawsze i wszędzie w życiu codziennem.
Jedną z najważniejszych rzeczy w życiu obozowem jest porządek i czystość.
Zadanie to ułatwiają nam umieszczone odpowiednio ustępy, doły i kosze na odpadki. Cała rzecz polega więc na sumiennem wypełnianiu obowiązków przez dyżurnych w namiotach obozowych.
Wszelkiego rodzaju śmiecie z namiotów i całego terenu obozu winny być codziennie zbierane i zsypywane do przeznaczonych na nie dołów najlepiej spalić je.
Wszelkie śmietniska i doły trzeba od czasu do czasu przysypać ziemią, popiołem, a w razie wydzielania wyziewów oblać wapnem i zasypać całkowicie. To samo dotyczy i ustępów.
Przed założeniem obozu i po jego zwinięciu teren należy jaknajdokładniej oczyszcić ze wszelkich śmieci i zanieczyszczeń.
Ze względów higjenicznych należy namioty, szałasy i wogóle pomieszczenia mieszkalne przynajmniej raz na dzień przewietrzać; to samo robić co pewien czas z pościelą, aby usunąć wyziewy potu. Nie jest rzeczą wskazaną zaściełać nasze łoża zaraz po rannym wstaniu; owszem pożądanem jest zostawić je odsłonięte w celu wywietrzenia wyziewów naszego ciała.
Bardzo ważną rzeczą jest kąpiel. Ze względu na dokładność i szybkość usuwania brudu pierwsze miejsce zajmie tu kąpiel w ciepłej wodzie. Wymaga ona pewnych urządzeń i przygotowanie jej zabiera dużo czasu, musi więc ustąpić kąpieli w zbiornikach wody naturalnej. Kąpać należy się w wodzie bieżącej, ponieważ wszelkie zanieczyszczenia woda unosi z sobą. Na miejsce kąpielowe wybieramy miejsce głębokie do 1 metra, o dnie piaszczystem albo pokrytem drobnym żwirem. Woda w tem miejscu winna być przezroczysta, o prądzie niezbyt silnym. Brzeg łagodnie schodzący do wody, o ile możliwe piaszczysty. Kąpieli jak i natrysków z wody zimnej bezwarunkowo unikać, jeżeli się przedtem stopniowo do nich nie przyzwyczajało.
Usta nasze są siedliskiem całej masy bakteryj i rozpadu resztek naszego pożywienia; należy więc przynajmniej raz na dzień porządnie je wymyć, a po jedzeniu płukać.
Nigdy nie spać na ziemi, zawsze oddzielić się warstwą, czy to słomy, czy siana, czy innego materjału; w ostateczności lepiej położyć się na kocu, a pozostać bez okrycia się z wierzchu. Wilgoć chociażby w minimalnej ilości jest najstraszniejszym wrogiem.
Naczynia kuchenne i do jedzenia po każdorazowem użyciu, w miejscu wyznaczonem na ten cel, dokładnie czyścić i wypłukać w czystej wodzie.
Ważnym czynnikiem jest zdrowie osobiste. Wszelkie objawy chorobliwe należy zbadać, najlepiej przez lekarza, i o ile możności, oddzielić chorego od reszty. Najczęstsze choroby – to objawy niedomagania żołądka. Przyczyny należy szukać najczęściej w wodzie albo w produktach. Uczestnicy więc winni używać do picia wody przegotowanej, zmienianej codziennie, produkty zaś poddać przed spożyciem dokładnym oględzinom.
Jeść należy obficie i lepiej często, a mniej; o ile możności potrawy gorące, zwłaszcza w porze chłodnej. Nic tak nie rozgrzewa, jak gorące płyny.
Ogromną rolę odgrywają bielizna i ubranie. Bieliznę należy możliwie często zmieniać i dokładnie prać; koszule wełniane są znacznie lepsze od płóciennych i lepiej chronią od zaziębień. Bielizna winna być koloru białego, a w każdym razie bardzo jasnego, aby wszelkie zbrudzanie łatwo było widoczne i przypominało nam o konieczności zmiany.
Ubranie wierzchnie codziennie dokładnie wytrzepać i wyczyścić z kurzu.
Obuwie odgrywa ogromną rolę, zwłaszcza w czasie marszów, należy więc specjalną uwagę zwrócić na nie: starannie czyścić z błota, kurzu i smarować tłuszczem, skóra wtedy nie twardnieje i staje się nieprzemakalna. Dobre i wygodne obuwie usuwa cały szereg przykrości: pęcherze, ścieranie naskórka i t. p. Higjena nogi jest bardzo ważna, chociażby ze względu na możność poruszania się. Przepisy mówią; po każdym marszu w czasie odpoczynku, rozluźnij przynajmniej sznurowadło; po dniu całym zdejm obuwie i skarpetki lub pończochy, wytrzyj nogi na sucho czystym kawałkiem, po kilkunastu minutach obmyj wodą niezbyt chłodną z mydłem i wytrzyj, włóż skarpetki i lekkie pantofle, obuwie zaś zwykłe oczyść, nasmaruj tłuszczem i postaw na podwyższeniu lub zawieś w przewiewnem suchem miejscu; to samo uczyń ze skarpetkami, które winny być czysto wełniane i grube nawet w lecie. Rano przed marszem po ponownem obmyciu nóg wodą, lekko wysmaruj je tłuszczem (kozim łojem) i dopiero wtedy włóż grube skarpetki i zwykłe obuwie.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Gibess.