Jezuici w Polsce (Załęski)/Tom I/047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Podtytuł Walka z różnowierstwem 1555—1608
Wydawca Drukarnia Ludowa
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Ludowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Tom I
Indeks stron


§. 47. Pierwsza misya szwedzka O. Warszewickiego. — Druga O. Wawrzyńca Nicolai, Norwega. 1574, 1576.

Kto był tym legatem do Szwecyi? Znany nam już dobrze rektor wileński, O. Stanisław Warszewicki, pierwszy Jezuita, który 16 lipca 1574 wylądował na ziemię szwedzką[1]. Przybywał zaś jako ksiądz świecki, w charakterze posła królewnej Anny, do jej siostry, królowej Szwecyi. Zdaniem króla, ta ostrożność była potrzebną, aby nie drażnić fanatycznych Lutrów, spiskujących na rzecz więzionego Eryka. Stosując się do życzenia królewskiego, Warszewicki nie pokazywał się publicznie, zamieszkał jednak w zamku królewskim, aby tem swobodniej widywać się z królem i królową. Do dworskich zwyczajów nawykły, zadziwiał króla wykwintnością obok zakonnej prostoty. Gdy król dowiedział się, że to syn senatorski, że sekretarz królewski do trudnych poselstw używany, że kandydat na biskupstwo, a od lat ośmiu ubogi zakonnik, nie mógł się wstrzymać od wyrażenia mu swego podziwu oraz szacunku. On mu zaś na to skromnie: „nie nowina w naszym zakonie taka przemiana, boć to rzeczy marne i nikłe te ludzkie zaszczyty i dygnitarstwa“. Więc o zakon jął się król ciekawie wypytywać potem zwracając się do sekretarza swego, Fechtena: „ażali i ty, rzecze, nie masz ochoty pójść do Jezuitów?“ Odtąd niedowierzający nieco i sztywny król stał się serdeczniejszym dla legata.
Misya jego ograniczała się do dwóch punktów: do sum posagowych królowej, do spraw religii w Szwecyi. Pierwszy mało nas na razie obchodzi[2]. Co do drugiego, upewniał legat, „że papież niezłomną żywi nadzieję powrotu króla i królestwa do jedności z Kościołem i św. Stolicą. Przedstawiał, że nic milszego Bogu, nic zbawienniejszego i sławniejszego dla siebie i państwa dokonać, ani panowania sobie i potomstwu zapewnić lepiej nie może. Nie brak mu oczywistych dowodów powołania bożego przez tyle przeciwności i tyle powodzeń, bo o prawdziwości wiary katolickiej już nie wątpi. O tej wierze rozprawiali bez świadków na cztery zawody po trzy i cztery godziny, król bowiem jako był bystrego dowcipu i wielkiej wymowy, wolał raczej nauczać, jak być pouczonym. Uznawał prymat Stolicy św., ale władzę papieża chciał mieć ograniczoną i znaleść sposób detronizacyi jego, gdyby działał wbrew ewangelii. Powagę Ojców Kościoła bardzo wysoko cenił, „niedorzeczność to, mówił, chcieć ich porównać z dzisiejszymi heretykami“’. Godził się na kult Świętych i relikwij, ba nawet na przeistoczenie i mszę św. „Ależ wy nie macie mszy św., bo nie macie sacerdotium, bo przerwane prawowite następstwo biskupów“, zauważył Warszewicki. Uderzyło to króla, on się nad tem nigdy nie zastanowił, że kartka z kancelaryi królewskiej starczyła za nominacyą i sakrę biskupią, że więc w ten sposób kreowani biskupami nie byli i święcić kapłanów nie mogli. Więc przyrzekał, że powoli i po cichu dołoży starań, aby sacerdotium i dawne obrzędy przywrócić, dodał jednak znacząco, że nie ma nadziei powrotu Szwedów do wiary św., jeżeli papież na komunię pod dwiema postaciami i na żeństwo księży nie pozwoli“[3]. Zrozumiał Warszewicki, że przedłużony pobyt jego nie byłby pożądany królowi, więc utwierdziwszy królowe, jej dzieci i dworzan w wierze i pobożności[4], udarowany przez ks. Jana Herbesta cenną relikwią, ramieniem św. Brygity, z wasteńskiego kościoła, z początkiem sierpnia odpłynął do Gdańska i na Brunsbergę wrócił do Wilna. Przenikliwy jak był, nie tai w swej relacyi do jenerała Mercuriani, datowanej z Gdańska 3 września 1574, że nie ma wielkiej nadziei nawrócenia króla dla rozterki jego własnego sumienia., a stąd chwiejności i chwytania się półśrodków[5].
Oprócz tej rozterki sumienia grały tu rolę i polityczne rachuby. Jan zgłosił swą kandydaturę na tron polski, wjda Mielecki, wówczas heretyk jeszcze i kilku panów popierało ją. Stronnictwu katolickiemu należało zapalić lampkę nadziei, że kandydat bez trudności katolicką wiarę przyjmie, chociaż w istocie było inaczej. W zamian za swój katolicyzm spodziewał się Jan pomocy papieża i cesarza w odzyskaniu części sum neapolitańskich i w zawarciu sojuszów przeciw Danii, wyprawił w tym celu 1577 r. posłów: Pontusa de la Gardie, cynika religijnego[6] i sekretarza Fechtena do Rzymu; pierwszemu powierzona część polityczna poselstwa, drugiemu część religijna. Otóż w miarę, jak te polityczne nadzieje rosły lub upadały, stygł fawor królewski do katolicyzmu.
W sprowadzeniu Jezuitów użyła królowa pośrednictwa swej siostry, królowej Anny i nuncyusza Laureo[7]. Jakoż z końcem kwietnia 1576 przybił do brzegów Szwecyi nowy ablegat papieski, O. Wawrzyniec Nicolai, Norwegczyk, uczeń jezuicki w Lowanium, z protestanta katolik, a od lat kilku Jezuita. Z polecenia Grzegorza XIII wiózł listy Hozyusza do króla, zachęcające go do wytrwania na drodze powrotu do katolicyzmu i wzywające, aby kilku zdolnych szwedzkich młodzieńców wyprawił na studia do Rzymu. Towarzyszyli mu świecki kapłan z Belgii, Feyt i zdolny jakiś chirurg-medyk. Przedstawili się jako uczeni badacze Szwecyi i zamieszkali w gospodzie. Z polecenia królowej odwiedził przybyszów ks. Herbest i wnet gruchła wieść po stolicy, że owi trzej uczeni to skryte Jezuity. Nicolai władał dobrze językiem szwedzkim, więc król, zaniepokojony nieco pomrukiem Lutrów sztokholmskich, polecił mu w sekrecie nawiązać jak najlepsze stosunki z duchowieństwem, aby go ono samo poleciło królowi. Fortel się udał.
Nicolai zapowiedział szereg wykładów treści teologicznej, nieobojętnej wtenczas nikomu. Szeroka jego wiedza, erudycya na zagranicznych protestanckich i katolickich akademiach nabyta, dykcya piękna, zwiewoliły mu słuchaczów; kilku szwedzkich duchownych wyraziło się o nim przed królem bardzo pochlebnie, radzili nawet, żeby go w stolicy zatrzymał dla zreformowania nauk teologicznych w duchu liturgii, oddawna leżących prawie odłogiem. Król niczego więcej nie pragnął, przez Jezuitę spodziewał się zdobyć kredyt dla swej liturgii. Na prelekcye uczęszczało 30 ministrów, a do szkoły, którą wnet potem otworzył, 70 uczniów. Król oddał mu kościół poklasztorny w Gramunkeholm, w którym odprawiał mszę św. i głosił kazania z niesłychaną zręcznością, bo dogmatów katolickich dowodził z pism Lutra, a błędy jego zbijał, wykazując jego własne sprzeczności[8].
Aliści już w wrześniu 1576 ferment podejrzeń i niezadowolenia luterskiego wybuchnął wrzekomo przeciw nowej liturgii „papistycznej“, a w rzeczy samej przeciw Jezuicie. Na czele malkontentów stanęli rektor akademii sztokholmskiej, Abraham Angermann, który w memoriale do króla narzekał, że „liturgia zaciemnia światło ewangeliczne i pcha papistów na naszą zgubę“, i pastor sztokholmski, Olaf Luth, który z ambony piorunował to samo. Dotknięty tem „w źrenicę oka“ król, autor liturgii, wrzucić kazał do więzienia obydwóch i ich śmielszych zwolenników. Rygor zapóźny. Karol sudermański otwarcie już występywał jako obrońca luteranizmu „wiary Gustawa Wazy“, grał wybornie na namiętnościach religijnych i patryotycznych Szwedów, zohydzał tyranią papizmu, papistą nazywał króla, więc się doń cisnęli i na nim opierali luterskie malkontenty. Uwięzienie Abrahama i Lutha nie uciszyło, ale rozzuchwaliło ich stronników; d. 10 listop. 1576 wręczyli królowi memoriał, protestując przeciw liturgii, jako dziełu „rzymskiego pogaństwa“ i domagając się powszechnego synodu narodowego. Król więźniów uwolnił, a licząc snać na uległość biskupów, swych kreatur, zwołał synod ów na 11 lutego 1577, równocześnie wyprawił Pontusa i Fechtena w legacyi do Rzymu, jak nadmieniłem wyżej, o spadek królowej[9].
W trakcie tych zawichrzeń O. Nicolai i ks. Feyt staczali uczone spory z teologami luterskimi, wreszcie w styczniu 1577 wyzwali ich na publiczną dysputę w pałacu skrytego katolika, hr. Piotra Brahe, na której znalazł się król z dworem i cały wykształcony świat stolicy. Zwycięstwo odnieśli świetne, co ucieszyło króla. Więc ich obydwóch zaprosił na ów synod lutowy.
Cały episkopat, 500 duchownych i senatorowie i dygnitarze państwa i po dwóch deputatów z każdej gminy składało ten nowy areopag. Rozbierano ona liturgię, punkt po punkcie; najdrażliwszą, że msza św. jest bezkrwawą ofiarą, bronił O. Nicolai; wyznaczono komisyą z najtęższych teologów i ta zatwierdziła liturgią najzupełniej. Przyjął ją więc cały synod, krom rektora Abrahama, 4 profesorów akademii i biskupa Linkopingu, Marcina Gestricha. Niezważano na nich, oni schronili się pod skrzydła kcia Karola i dali początek u organizowanemu stronnictwu anti-królewskiemu, do którego się zagraniczni protestanccy książęta 1578 wmieszali.
Uradowany tą chwilową moralną wiktoryą król zamianował O. Nicolai rektorem akademii sztokholmskiej[10]. Była to epoka, krótka niestety, najśmielszego i prawie powszechnego zwrotu umysłów do katolicyzmu. Należało ją królowi wyzyskać i akces do Kościoła kat. bez żadnych zastrzeżeń uczynić. On zwlekał łudził się nadzieją, że Fechten przywiezie mu z Rzymu obszerne ustępstwa, „dyspensy“, jak on nazywał, chwila sposobna minęła, przyciszony ferment niezadowolenia zawrzał na nowo, tą razą już na to, aby zbożną sprawę zepsuć niepowrotnie.
Pod rektoratem O. Nicolai 30 studentów przyjęło katolicyzm, sześciu z nich wyprawił rektor na studia do kolegium germanicum w Rzymie. Królowa z siostrą Anną błagały papieża i jenerała zakonu o przysłanie jeszcze kilku Ojców, bo żniwo zapowiada się obficie.
Grzegorz XIII. tymczasem, któremu po utonięciu Fechtena tajny poseł królewski „kapitan“ Wawrzyniec Cagnoli wręczył postulała religijne króla Jana, ustanowił „kongregacyą dla spraw szwedzkich“. Wchodzili do niej najdzielniejsi kardynałowie: Maroni, Farnese, Sabelli, di Como, Hozyusz, Feretti (późniejszy Sykst V.), Madruzzi, Sirleti, a jako sekretarze-teolodzy: Montalcini i Toletus, Jezuita[11]. We wrześniu 1577 r. wyprawił papież legata swego, o którego prosił król Jan w celu ułożenia warunków połączenia obydwóch Kościołów i załatwienia kilku spraw politycznych, znanego nam O. Possevino do Stokholmu.





  1. Obrał złą drogę z Wilna na Rewel oblęgany przez Moskwę, pustoszącą wszystko dokała ogniem i mieczem. Wyszedłszy z biedą z tych opałów, trafił na morzu na okręt korsarski. Szczęściem wiatr ustał, korsarze zwolnili biegu, okręt jego ukrył się pomiędzy skałami. Powrócił dogodniejszą drogą na Gdańsk. (Rostowski 50).
  2. Obszernie o tem Koneczny w swej rozprawie rozd. II i III.
  3. Sacchini IV, 44. Rostowski 52. Theiner I, 390—96. Urkanden nr XIII, XIV, XVII.
  4. Wciągu dwutygodniowego swego pobytu Warszewicki dwa razy kazał wobec króla królowej i sekretarza Fechtena, dawał lekcye religii ośmioletniemu Zygmuntowi i jego siostrzyczce Annie, która potem została gorliwą luterką, jak to matka, na łożu śmiertelnem (1583) przeczuła, mówiąc do O. Warszewickiego: byłabym spokojniejszą, gdyby córka razem ze mną albo przedemną umarła; wiesz, Ojcze, czego się obawiam“. Krótko przed odjazdem Warszewickiego prosiła królowa, zgadzał się na to król, aby kilku Jezuitów po cichu przybyło do Szwecyi, dotychczasowy bowiem jej kapelan ks. Jan Herbest, podobno dlatego że zbyt ostro nacierał na króla, aby szczerze, otwarcie i zupełnie powrócił do katolicyzmu, a nie połowicznie, popadł w niełaskę jego i postanowił wrócić do Polski, a raczej król pragnął pozbyć się jego; jakoż opuścił Szwecyą dnia 17 lipca 1578. (Tamże).
  5. Theiner II, 67, 75.
  6. Z kalwina został katolikiem w Rzymie. W Sztokholmie komunikował pod dwoma postaciami, bo mu król kazał, gotów komunią św. przyjmować i pod czternastu postaciami“ gdyby taka była wola królewska, jak to sam wyznał drwiąco Chytreuszowi. Hozyusz poznał się na nim i dziwił się przed królową Katarzyną, jak można było tak lichą osobistość wysyłać do Rzymu. Na morzu podczas burzy utonął Fechten i 32 osób z legacyi oraz ważne dokumenta w kwestyi religijnej zatonęły, więc Pontus musiał się zrazu zająć także sprawą religijną i oszukiwał kuryę rzymską najlekkomyślniej.
  7. Obydwie siostry pisały, prosząc o żeńców do żniwa do jenerała Mercuriani, a prośbę ich poparł Laureo. (Theiner I, 447).
  8. Dalin IV, 51. Zwano go dlatego Kloster-Laffe.
    Memoriał ks. Peyta o stanie religii w Szwecyi 1577 u Geijera II, 221.
  9. Messenius VII, 45, Dalin IV, 60. Stosunek Karola do Jana opisał trafnie Geijer II, 149—205.
    Polityczną misyę Pontusa przedstawił Koneczny w swej rozprawie, rozd. III.
  10. Sacchini IV, 182 twierdzi, że O. Nicolai (Norweg) „kolegium czyli szkołę założył, zebrał w niej dosyć uzdolnionych studentów, podzielił ich na klasy, sprowadził profesorów z Belgii. Publicznie jednak i jawnie nie traktował kwestyi religijnych, które heretycy atakują; wstrzymywał się od tego z rozkazu króla“.
    Dalin (IV, 68) opowiada, że na synodzie 1577 osobny sąd, któremu prezydował O. Nicolai, sądził „księży krytykujących swobodniej liturgią lub zamysły króla“ Z rozkazu króla uwięziono Abrahama w Kastelholmie, skąd uciekł do księcia Karola i czterech innych pastorów, między niemi Olawa Lutha. To jednak nieprzeszkadzało królowi, że zapisał się do ligi protestanckiej Anglii, Danii, Niemiec, Szwajcaryi i Hugonotów, która się w tym czasie przeciw katolickiej t z. świętej lidze zawiązywała.
  11. Wszyscy oni, krom Hozyusza, dali się podejść szarlataneryi Pontusa de la Gardie i wierzyli w szczerość zamiarów króla Jana powrotu do Kościoła katolickiego. Hozyusz jeden poznał się na nim i dowodził, ale nie przekonał swoich kolegów, że Pontus zmyśla, że Król Jan o nawróceniu szczerze nie myśli i tylko z pobudek politycznych potrzebując papieża i króla Hiszpanii do sprawy barskiej, a cesarza do spraw moskiewskich, udaje chęć powrotu do św. wiary, że katolicyzm jaki on sobie wytworzył jest sektą, którą a limine potępić należy. (Koneczny Jan III Waza i misya Possevina rozd. III)





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.