Boska Komedia (Stanisławski)/Piekło - Pieśń XXXII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
PIEŚŃ TRZYDZIESTA DRUGA.

Gdybym miał twarde i chrapliwe rymy,
Jakieby nędznej tej przystały norze,
Nad którą ciężą wszystkie inne skały,
Możebym zdołał z myśli mej wycisnąć
Obfitsze soki; ale że ich niemam,
Nie bez obawy odważam się mówić.[1]
Opisać bowiem dno całego świata,
To nie igraszka, i nie rzecz języka:
Co ledwie jeszcze jąka: mama, baba,[2]
Oby niewiasty, które Amfjona
Wsparły, gdy murem opasywał Teby,
Raczyły także wspierać wiersze moje,
Aby się z treścią nie waśniły słowa.[3]
O ty, nad wszystkie najpodlejsza czerni,
Co siedzisz w miejscu, o którem tak ciężko
Mówić przychodzi, lepiej ci by było
Być stadem owiec albo kóz na świecie!
Gdyśmy już stali na dnie ciemnej studni,
Niżej daleko niż stopy olbrzyma,
A jam podziwiał jeszcze mur wysoki,
Wtem posłyszałem: „Baczność a ostrożnie

Stawiaj twe stopy, abyś nie nadeptał
Głów nieszczęśliwych, potępionych braci.“
Zwracam się tedy i widzę przed sobą
I pod nogami zamarzłe jezioro,
Do szkła podobne raczej niż do wody.
Nigdy w tak grubej nie kryje się korze
Zimową porą Dunaj Austryjacki,
Ni Don daleki pod swem zimnem niebem
Jaka tu była, i gdyby się na nią
Zwalił Tabernik, albo Pietrapana,
Ani by nawet u brzegu chrupnęła.[4]
Jak żaby, skrzecząc, zwykle wytykają
Pysk swój nad wodę, w porze kiedy często
Śni się wieśniaczce o zbieraniu kłosów;
Tak bolejące i zsiniałe duchy
W lód pogrążone były aż do miejsca,
Na którem sromu objawia się znamię,
Klepiąc zębami na nutę bocianów.
Każdy z nich trzymał twarz na dół schyloną
O strasznym chłodzie usta ich świadczyły,
A oczy zasię o serdecznym smutku.[5]
Gdym się już nieco obejrzał do koła,
Zwracając oczy pod nogi, ujrzałem
Dwóch, którzy tak się ku sobie cisnęli,
Że włosy obu w jedno się splątały.
Rzekłem: Powiedzcie, kto wy, co tak mocno
Piersią ku piersi ciśniecie się wzajem?
Wnet na te słowa, odchylili szyje,

A skoro ku mnie podnieśli oblicza,
Łzy, które wewnątrz wilżyły im oczy,
Zbiegły na usta, a mróz je pochwycił,
Ścisnął i spoił, że sztaba żelazna
Nigdy tak drzewa nie spajała z drzewem.
Przeto tak wielki gniew zapalił duchy,
Że jako kozły tłukły się głowami.
A wtem duch inny, któremu od mrozu
Odpadły uszy, z twarzą w dół spuszczoną,
Rzecze: „Dla czego tak się w nas wpatrujesz?
Jeśli chcesz wiedzieć, kto są tamci oba,
Z jednego oni wyszli na świat ciała,
A dół, po którym Bisenzio zbiega,
Należał do nich i ojca Alberta.[6]
Gdybyś mógł całą obszukać kainę,
Nie znajdziesz, ktoby był nad nich godniejszy
W zlodowaciałem dręczyć się jeziorze.[7]
I ten mniej godny, komu jednym razem
Ręka Artura pierś i cień przeszyła;[8]
Mniej też Focaccia[9] i ten, który głową
Tak mnie zasłania, że dalej niewidzę,
A który zwał się Sassol Mascheroni.
Kim był? wiesz dobrze, jeżeliś Toskańczyk,[10]
Abyś mnie w dalszą nie ciągnął rozmowę
Dowiedz się, żem jest Camicjon de' Pazzi,
Czekam Carlino, co mnie uniewinni.[11]
Potem tysiące obaczyłem twarzy,
Które po psiemu wykręciło zimno

I dreszcz mnie przejął, że mi przed oczyma
Wiecznie stać będą, te zamarzłe wody.[12]
Kiedy do środka zmierzaliśmy ziemi,
Kędy się wszystkie jednoczą ciężary,[13]
I kiedy drżałem wśród ciemności wiecznych
Nie wiem — umyślnie, losem czy przypadkiem,
Ale przechodząc pomiędzy głowami,
Mocno twarz jednę uderzyłem nogą.
Duch jęknął ku mnie: „Za co ty mnie depcesz?
Jeśliś nie przyszedł, aby wzmagać jeszcze
Pomstę nademną za Monte Aperto,[14]
Po cóż mnie dręczysz?“ — A ja: o mój Mistrzu!
Racz tu zaczekać chwilę, nim rozwiążę
Wątpliwość moją względem tego ducha;
Potem — jak zechcesz — każesz mi pospieszać.
Wódz się zatrzymał, a jam się odezwał,
Do tego, który bluźnił jeszcze srodze:
Ktoś ty jest, który tak na drugich zrzędzisz?
— „A ty kto jesteś ? (duch odpowie na to)
Ty, co przechodząc obręb Antenora,
Tłuczesz po twarzach, tak, że to by nawet
Za mocno było, gdybyś był żyjącym?[15]
Odrzekłem tedy: Zaiste jam żywy,
I może tobie przyjemnem to będzie,
Gdy pragniesz sławy, jeśli imie twoje
Razem z innemi zapiszę w pamięci?
A on: „Przeciwnie, nie tego ja żądam,
Idź ztąd i dłuższej nie zadawaj męki;

Bo źle pojmujesz czem tu schlebiać można.[16]
Więc za czuprynę porwawszy go rzekłem:
Musisz mnie przecie objawić swe imie,
Lub ci na głowie nie zostanie włoska!
A on: „Ponieważ wydzierasz mi włosy,
Nie powiem, ani pokażę kim jestem,
Choćbyś mi zadał tysiąc razów w głowę.“
Już miałem w garści włos jego splątany,
I juź nie jeden pęk szarpiąc wyrwałem,
A on wciąż szczekał w dół spuściwszy oczy,
Gdy inny krzyknął: „Co tobie jest Bocca?
Nie dość ci tego, że dzwonisz szczękami,
Abyś nie szczekał? — Jaki czart cię draźni?“
— Teraz już, rzekłem, nie żądam byś gadał,
Zdrajco ohydny! na twą hańbę wieczną,
Wieść najprawdziwszą zaniosę o tobie.
— „Idź precz, odpowie, mów, coć się podoba!
Nie zamilcz tylko, jeżeli ztąd wyjdziesz,
O tym, którego język był tak skory:
On tu francuzkie opłakuje złoto:
Możesz powiedzieć: widziałem Duero,
Tam, gdzie grzesznicy używają chłodu.[17]
Jeśli o innych zapytają ciebie,
Oto masz obok siebie Bucheria,
Któremu gardło Florencja ucięła;[18]
Tam dalej — zda się — razem z Ganellone[19]
Soldanjer stoi[20] obok Tribaldelo,
Co snem ujętą Faenzę otworzył,[21]

Jużeśmy tego opuścili ducha,
Gdy w jednym rowie ujrzeliśmy razem,
Dwu potępieńców, tak w lody ujętych,
Że głowa głowie za kaptur służyła.[22]
A jak zgłodniały człowiek chleb pożera,
Tak potępieniec będący na wierzchu
Zęby zapuścił w ciało przeciwnika,
Tam kędy głowa do karku przyrasta.
Tak właśnie Tydej złością rozjuszony
Gryzł nienawistne Menalipa skronie,
Jak ten gryzł czaszkę i mózgi i włosy.[23]
— Ty, co wściekłością dowodzisz zwierzęcą
Swej nienawiści dla pożeranego,
Powiedz mi, rzekłem, jaka jej przyczyna?
Pod tym warunkiem, że jeśli na niego
Słusznie się żalisz; więc kiedy się dowiem
Kto wy jesteście i o zbrodni jego,
Pomszczę się twojej urazy na świecie,
Jeżeli pierwej język mi nie uschnie.







  1. T.j. gdybym miał zdolność wysłowić szkaradę i zgrozę ostatniego piekieł koła, nad którem piętrzą się i ciężą wszystkie inne koła piekielne.
  2. Ostatnie Piekieł koło, mieszcząc się w środku ziemi, jest razem środkiem całego świata, według systematu
  3. Poeta wzywa muz, które niegdyś dotyla sprzyjały Amfionowi, że kiedy budował Teby, na głos lutni jego, skały Cyteronu z miejsc swoich się zruszyły i same składały się w mury, któremi opasało się miasto.
  4. Tabernik — góra w Slawonji, zwana podobno Frustra-Góra. — Pietrapana, góra niedaleko od Lukki.
  5. Usta potępieńców drżały od zimna, a z oczu lały się łzy, świadczące o wewnętrznej męce.
  6. Bizencjo — rzeka, przebiegająca po dolinie Falterona i wpadająca do Arno. Dolina ta była w posiadaniu familji Alberti da Mangona, a mianowicie hrabiego Alberti degli Alberti. Synowie jego z jednej matki spłodzeni, a jak twierdzi Boccaccio, nawet bliźnięta (ad un porto nati), po śmierci ojca swojego rządzili po tyrańsku krajem swoim, i skłóciwszy się o dziedzictwo, tak się znienawidzili wzajemnie, że w gniewie pozabijali jeden drugiego.
  7. Pierwszy obręb dziewiątego Piekieł koła, nazywa się kainą, od imienia pierwszego bratobójcy Kaima i mieści w sobie zabójców krewnych swoich w ogólności, albo tych, którzy ich zdradzili.
  8. <Król Artur miał syna z nieprawego łoża, Mordreka, który pod niebytność ojca, zakochał się w żonie jego Żenjewrze i skłaniał ją, aby mu oddała rękę swoją, pokazując jej sfałszowany list, w którym niby sam Artur, śmiertelnie raniony, polecał żonie zostać małżonką Mordreka i oddać mu rządy królestwa. Żenjewra tajnie uwiadomiła o tem Artura, który pospieszył do kraju, aby ukarać wiarołomnego syna. — Spotkawszy się z nim w bitwie, przeszył mu lancą pierś na wylot, tak, że jeden z rycerzy okrągłego stołu — Girflet, widział jak promień słońca przeświecał przez twór rany i odbijał się na cieniu Mordreka jasną plamą. — Tak więc ręka Artura przeszyła Mordreka, a promień słońca przebił pierś jego. — Mordrek umierając zadał ojcu swojemu ranę, od której ten umarł. (Lancelot du Lac, dernière partie de la table ronde. Cap. XXI.)
  9. Foccacia Cancellieri, rodem z Pistoji, odciął rękę stryjecznemu bratu swemu, a potem zamordował ojca jego a swego stryja.
  10. Sassol-Mascheroni z Florencji, chcąc zagarnąć dziedzictwo synowca swego, zabił go; za tę zbrodnię wsadzono go do beczki i przybiwszy gwoździami, tarzano go po ulicach Florencji, a nakoniec ucięto mu głowę. Kara ta stała się głośną w całej Toskanie.
  11. Camiccione de' Pazzi di Valdarno, który zdradnie zabił krewnego swege Ubertino. Czeka on na innego Pazzi-Carlino, którego zbrodnia zakryć ma i niby uniewinnić (che mi scagioni), własną zbrodnię jego. Carlino de' Pazzi należący do stronnictwa Białych, dał się przekupić i oddał w ręce Czarnych zamek Piano di Trevigne, skutkiem tej samej zdrady wielu znacznych ludzi stronnictwa Białych, między innymi stryj Carlino-Benvenuto, i inny jeszcze krewny stracili życie. — Stało się to w r. 1302; (więc Camicione z którym Dante rozmawia w roku 1300) czeka jeszcze na Carlino.
  12. W oryginale jest: Poscia vid' io mille visi cagnazzi Fatti per freddo.“ — Chociaż wszyscy prawie tłomaczą visi cagnazzi przez zsiniałe twarze, ale cagnazzo znaczy także psi, psu podobny. — Może poeta przejęty najwyższą wzgardą dla zdrajców ojczyzny (o których zaraz będzie mowa), z rozmysłem ich twarze psiemi mordami nazywa? — W tej chwili Wirgiljusz i Dante wstępują w drugi obręb ostatniego koła, mieszczący w sobie zdrajców ojczyzny lub stronictwa swego, a który się nazywa Antenorą, od imienia Trojańczyka Antenora, który zdradził kraj swój i w domu swoim przechowywał Ulyssesa.
  13. Dante, który posiadał wszystkie prawie wiadomości, jakie za czasów jego były w obiegu (i to właśnie robi go tak olbrzymim twórcą); Dante miał też jasne pojęcie o środku ciężkości. O nim jeszcze wspomina w Pieśni XXXIV. Piekła.
  14. Potępieniec który to mówi, niechce wydać swego nazwiska, i tylko robi wzmiankę niejasną o przyczynie niniejszej męki swojej. — Jest to (jak się niżej pokaże), niejaki Bocca degli Abati, Florentyńczyk, ze stronnictwa Gwelfów, który będąc w tajnych stosunkach z Gibellinami, podczas bitwy przy Monte-Aperto (albo Arbji), podkradł się do niosącego sztandar Gwelfów — Jacopo Pazzi i uciął mu rękę. Gwelfowie, zmieszeni tem, że sztandar ich upadł, tył podali i zostali na głowę pobici.
  15. Bocca sądzi, że Dante jest duchem i dla tego mówi, że uderzenie jego byłoby za mocnem, gdyby on nawet był człowiekiem żywym.
  16. To jest nie wiesz, czem nas ujmować należy, bo my, zdrajcy, wcale nie życzymy sobie, aby nas wspominano na świecie.
  17. Buoso da Duera z Kremony, zdaniem niektórych historyków włoskich był zdrajcą ojczyzny. Miał on poręczoną sobie obronę jednego przejścia, w okolicach Parmy, którędy miały ciągnąć wojska Karola Andegaweńskiego (Charles d'Anjou), pod dowództwem hrabiego Guy de Monfort, ale przyjąwszy od francuzkiego dowódzcy znaczną summę pieniędzy, dozwolił mu przejść bez wszelkiego oporu.
  18. Beccherja, opat Vallombrozy, legat papieża Aleksandra IV. do Florencji, po wypędzeniu Gibbellinów z miasta, oskarżony był o tajne z nimi stosunki, i za to Gwelfowie florentyńscy ucięli mu głowę.
  19. Ganellone (Gano de Mayence), jest to ten, który zaprzedawszy się Saracenom zdradził Karola W. i był przyczyną strasznej porażki chrześcijan pod dowództwem Rolanda, przy Ronsewalu (Roncevaux). Obacz wyżej Pieśń XXXI.
  20. Gianni del Soldanier, Gibellin, zdradził stronnictwo swoje, a przyłączywszy się do Gwelfów, stanął na czele rządu.
  21. Tribaldelo de' Manfredi z Faenzy, otworzył w nocy bramy tego miasta Francuzom.
  22. Tu rozpoczyna się sławny ustęp Ugolino, niedorownanie przetłumaczony przez naszego Arcymistrza. Rów, w którym się znajdują dwaj potępieńcy, stanowi niby granicę między obrębem Antenora, mieszczącym w sobie zdrajców kraju, i następnym obrębem — Ptolemaidą (od imienia Ptolomeusza, który zdradził sprzymierzeńca swojego Wielkiego Pompejusza) w którym się mieszczą zdrajcy przyjaciół. Ci dwaj potępieńcy dla tego siedzą, na granicy dwóch obrębów, że jeden z nich był zdrajcą ojczyzny, drugi zdrajcą przyjaciela swego.
  23. Tydeusz, jeden z siedmiu królów, którzy oblegali Teby, bił się z Menalippem, Tebańczykiem i oba ranili siebie śmiertelnie. Tydeusz żył dłużej od wroga swego, a dowiedziawszy się, że Menalipp już nie żyje, kazał sobie przynieść głowę jego i pastwił się nad nią, gryząc ją zębami (Statius, Thebais L. III. 717 i nast.).