Anielka w szkole/Pierwsze kwiatki

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Janina Zawisza-Krasucka (opr.)
Tytuł Anielka w szkole
Podtytuł Powieść dla panienek
Data wyd. 1934
Druk Drukarnia „Rekord”
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Pierwsze kwiatki.

Anielka stoi za domem. Spogląda w zachwycie na pogodne błękitne niebo. Słońce wyłania się z za lasu i uśmiecha się, spoglądając na zarumienione policzki dziecka. Na dłuższą chwilę Anielka musi zamknąć oczy. Gdy je później znowu otwiera, dostrzega zdziwioną twarz matki w oknie kuchennem.
— Co tu znowu robisz? — pyta matka. — Dam ci lepsze zajęcie. Idź na pole i poodrzucaj trochę kamieni. Ja tam zaraz przyjdę.
Okno kuchenne zamknęło się, a Anielka wolniutko idzie w stronę pola. Idzie, jakby we śnie. Niebo jest takie błękitne! Słońce świeci tak cudnie, a łąki zaczynają się zielenić. Główki tysiączniku połyskują wśród młodej wschodzącej trawki. Nagle Anielka przystaje i spogląda z zachwytem ku wierzchołkowi wznoszącego się przed nią drzewa. Siedzi tam mały ptaszek, który wydziera się na całe gardło, rozradowany ślicznym porankiem. Jakże chętnie Anielka przyłączyłaby się do jego śpiewu! Ptaszek jednak odlatuje, daleko, leci ponad łąką. Anielka spogląda za nim. Jednak po chwili pochyla się i trzyma już w rączce biały delikatny dzwoneczek. Mały dzwoneczek marcowy kiwa główką, podczas, gdy dziewczynka dalej szuka kwiatków. Naprawdę, tam widzi jeszcze jeden i jeszcze jeden, a tam, ach, jaki cudowny, tam rośnie cała kępka dzwoneczków. Anielka pochyla się znowu. Posuwa się wciąż dalej i dalej, aż wreszcie trzyma już w ręku cały bukiecik. Wącha kwiatki, układa je zręcznie i przygląda się im z radością. Ach, strumyk! Swawolnie płynie strumyk, skacząc po kamieniach i połyskując w słońcu, jakby miał sukienkę z błyszczącego jedwabiu. Dziewczynka, przejęta radością, siada na brzegu i znowu zaczyna układać w bukiecik swoje kwiatki.
— Jakto pięknie, gdy wiosna nadchodzi, — myśli.
Pochyla się, aby rączki zanurzyć w wodzie. Wówczas na dnie strumyka widzi mnóstwo lśniących kamieni, inne są mchem porośnięte.
— Kamienie! Jezus Marja, przecież miałam kamienie odrzucić! — przebiega nagle przez główkę Anielki.
Przerażona zrywa się. Ach, to głupie pole! Anielka zupełnie o niem zapomniała. Potykając się, biegnie teraz wilgotną łąką, ale już na polu zastaje matkę, pracującą pilnie. Serduszko Anielki bije mocno.
— Szukałam kwiatków, mateczko, — szepcze błagalnie, stając za plecami matki.
Matka odwraca się. Wówczas Anielka podaje jej bukiecik pięknych, białych dzwoneczków.
— Patrz, mateczko, dla ciebie, — mówi, przez łzy się uśmiechając.
A matka głaszcze spracowaną ręką rumiane policzki dziewczynki i dziękuje jej za kwiaty. Potem pracują już razem aż do obiadu.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Janina Zawisza-Krasucka.