Myśli są moje dziś jako żeglarze,
Co na wód wielkim zbłąkani obszarze
Wśród chmurnej nocy, z wolą wiatrów płyną,
Ster opuściwszy, zdjąwszy z wioseł dłonie.
Próżno wzrok silić — — w mrokach nocnych tonie,
Jak kamień w morskiej nieprzejrzanej fali.
Drogę zgubili — — ku jakim zawiną
Lądom, nie dbają... a dalej i dalej
Wiatr okręt pędzi i coraz nad głębią
Ciemniejsze, grubsze obłoki się kłębią...
Zgubiłem drogę — — w te gmachy przyszłości,
Pełne wesela, ciepła i jasności,
Które się dźwignąć mają na ruinie
Starego świata, co gnije i ginie:
Chciałbym uwierzyć, lecz wierzyć nie mogę,
I coraz większa pustka jest przedemną,
Oczom mej duszy coraz bardziej ciemno — —
Dokąd iść?... Nie wiem — — zgubiłem mą drogę.
Wy, których serca i ramiona krzepi
W mozolnej walce o idej zwycięstwo,
Na które stary świat rzuca przekleństwo:
Wiara, że będzie po zwycięstwie lepiej,
Wiara, że wasza niemylną jest droga,
Że prawdziwego poznaliście Boga,
Wiara, że szczęście przyniesiecie w darze
Nowemu światu, co z ruin powstanie,
Wy, co ufacie, że dzień się ukaże
Dobra i piękna: jak ja wam tej wiary
Zazdroszczę silnej!... Dla mnie te sny złote
Mózgów płomiennych są, jako czcze mary...
I coraz większą w oczach mam ciemnotę,
I chciałbym wierzyć, lecz wierzyć nie mogę — —
Dokąd iść?... Nie wiem — — zgubiłem mą drogę.