Widno jak dzienne światło powoléj się ściera;
Téj godziny milczenia, dumania i czucia,
Gdy się najchętniéj śpiewu i muzyki słucha,
Gdy pamięć uwolniona z dziennego okucia
Odlatuje w przeszłości kraj na skrzydłach ducha.
Szczęsny, komu się błądzić w tym kraju udało!
Boleść tam bez cierpienia, chęci bez impetu,
Wdzięki nawet przygasły i tylko zostało
Echo tego wszystkiego — niby echo fletu
Go przyszedłszy z daleka mdleje na jaworze.
Myśl tu tyle powolna, ile wprzod sokola,
Jak czółno po wieczorném pławione jeziorze
Kiedy spoczynku fali żaden wiatr nie płoszy,
Idzie samotna w swoje elizejskie pola
I bawi się s cieniami umarłych roskoszy.