Zalotnicy (Kondratowicz, 1908)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ludwik Kondratowicz
Tytuł Zalotnicy
Podtytuł Tom I
Pochodzenie Poezye Ludwika Kondratowicza
Wydawca Wydawnictwo Karola Miarki
Data wyd. 1908
Miejsce wyd. Mikołów-Warszawa
Źródło skany na commons
Indeks stron
ZALOTNICY.
GAWĘDA.


Onego czasu, młodziuchna, słodka,

Żyła dziewica, Niebios pieszczotka,
Piękna jak gwiazda na Niebie;
Cóż więc dziwnego, że serca żarzy,
Że wszyscy młodzi, że wszyscy starzy
Skarbią jej względy dla siebie?

Młodzi poeci, starzy statyści,
Ludzie rycerscy i bióraliści
Króla Popiela czy Piasta,
Na jej spojrzenie biegli zawodem,
Jak gdyby muchy do czary z miodem,
Wołali: Cudo niewiasta!

Wołali chórem: O krasna dziewo!
Spojrzyj na prawo, spojrzyj na lewo,
My wszyscy twoi poddani!

Dla twoich wdzięków, dla twych przymiotów
Każdy choć w ogień polecieć gotów,
Daj dobre słówko, o pani!

Który z nas godzien (choć wszyscy życzą)
Posiadać twoją miłość dziewiczą,
Wybierz po dobrym rozmyśle;
A gdy jednego z grona wybiorą,
Reszta nieszczęsnych pójdzie z pokorą,
Pójdzie — utopić się w Wiśle!

Jęczą, wzdychają, czysto waryaci —
Biedna dziewica przytomność traci,
Spuściła oczki i słucha;
Nie wie, jak pozbyć czułą gromadę,
Więc prosi w myślach o dobrą radę
Ojca i Syna i Ducha.

Duch święty radą wspomógł dziewicę:
Przez jej urocze, lecz blade lice
Przebiegły krasne kolory;
Skinęła rączką drobną i białą,
I wznosząc oczki, rzekła nieśmiało:
Moje wy czułe amory!

Jak was nie kochać, powiedzcie sami?
Każdy o miłość prosi ze łzami,
Każdy jak z Wosku odlany;
A taki kształtny, hoży, stateczny,
A taki dobry, a taki grzeczny,
Choćby przyłożyć do rany.

Lecz jak was kochać, moi panowie?
Dziś wiecie sami, że Tatarowie
Kraj najechali w drużynie —
Mieczem i ogniem grożą ojczyźnie.
We krwi niewinnej i w spaleniźnie
Biedna ojczyzna zaginie.

Dziś właśnie pora wesprzeć brat brata,
A wy, mężczyźni, obrońcy świata,
Wznosicie jeno toasty!
A zamiast spieszyć ojczyźnie gwoli,
Ubrani w atłas i puch soboli,
Klęczycie u stóp niewiasty!

Chcecie miłości? któż was pokocha?
Chyba kobieta wietrzna i płocha
Takim zachwyci się mężem;
Dać komu rękę — cóż gdy się zdarzy,
Że domowisko najdą Tatarzy,
A mąż nie włada orężem?

Kto chce miłości, wnet mu uwierzę:
Zrzućcie złotogłów, włóżcie pancerze,
Na koń i przeciw Tatara!
Wszak wasza liczba dosyć jest mnoga,
Moich kochanków pułk przeciw wroga
Niech się odznaczyć postara.

Kto więcej szczerbów na swem żelezie,
Kto więcej znaków i ran przywiezie,
Choćby zrąbany, kaleki, —
Niech jeno weźmie tryumf nad wrogiem,
Ja go przysięgam przed Panem Bogiem
Kochać na wieki, na wieki!

Tupnęła nóżką — ogień uroczy,
Ogień zapału wstąpił w jej oczy,
I padł na ciżbę w iskierce;
I zapłomienił ciżbę zdumioną —
Duch bohaterski wstąpił w ich łono,
Jak proch buchnęło ich serce.

I wzniósł się okrzyk w prawo i w lewo:
Cześć, bohaterko! cześć tobie, dziewo!
Spełnią się twoje zamiary! —

Rzekli, wybiegli, chwycili bronie,
Wdziali pancerze, siedli na konie,
I cwałem walczyć z Tatary!
 
Pomimo siły, mimo przemocy,
Walczyli z wrogiem trzy dni, trzy nocy,
Zbili zastępów trzydzieści;
Lecz sława przyszła drogim okupem,
Bo wkońcu wszyscy polegli trupem
Na polu walki i części.

Tylko pozostał jeden z ich grona,
Przez niego bratnia klęska pomszczona,
Przez niego Tatarzyn ginie.
Jednych rozdzielił z życiem lub bronią,
Drugich zapędził dzielną pogonią
Gdzieś na dalekie pustynie.

Jeńcem tatarskim zmurował mury,
Ustroił ściany w łup armatury,
Wzięty własnemi rękoma;
A wystroiwszy zamek po pańsku,
Dwie beczki wina zakupił w Gdańsku,
Dwie beczki miodu miał doma.
 
I z dziewosłęby szedł do niebogi,
— Nagródź zwycięzcę, pobite wrogi,
Ja wszędzie byłem na czele! —
Dziewica oczkiem przyjaznem błyska,
Rękę rycerza w swych rączkach ściska —
I wkrótce było wesele.

Wesele huczne — i ja tam byłem,
I miodek słodki, i wino piłem.
Lecz mi nie wiedzie się wszędzie;
Bo smakowity miodek i wino
Po brodzie ciekną, do ust nie płyną, —
Ot i po całej gawędzie.
1849. Załucze.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ludwik Kondratowicz.