Przejdź do zawartości

Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rzekli, wybiegli, chwycili bronie,
Wdziali pancerze, siedli na konie,
I cwałem walczyć z Tatary!
 
Pomimo siły, mimo przemocy,
Walczyli z wrogiem trzy dni, trzy nocy,
Zbili zastępów trzydzieści;
Lecz sława przyszła drogim okupem,
Bo wkońcu wszyscy polegli trupem
Na polu walki i części.

Tylko pozostał jeden z ich grona,
Przez niego bratnia klęska pomszczona,
Przez niego Tatarzyn ginie.
Jednych rozdzielił z życiem lub bronią,
Drugich zapędził dzielną pogonią
Gdzieś na dalekie pustynie.

Jeńcem tatarskim zmurował mury,
Ustroił ściany w łup armatury,
Wzięty własnemi rękoma;
A wystroiwszy zamek po pańsku,
Dwie beczki wina zakupił w Gdańsku,
Dwie beczki miodu miał doma.
 
I z dziewosłęby szedł do niebogi,
— Nagródź zwycięzcę, pobite wrogi,
Ja wszędzie byłem na czele! —
Dziewica oczkiem przyjaznem błyska,
Rękę rycerza w swych rączkach ściska —
I wkrótce było wesele.

Wesele huczne — i ja tam byłem,
I miodek słodki, i wino piłem.
Lecz mi nie wiedzie się wszędzie;
Bo smakowity miodek i wino
Po brodzie ciekną, do ust nie płyną, —
Ot i po całej gawędzie.
1849. Załucze.