Zabawki poetyckie rozmaitym wierszem polskim napisane/Satyra na czcze punkt honoru

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Onufry Rutkowski
Tytuł Zabawki poetyckie rozmaitym wierszem polskim napisane
Data wyd. 1775
Druk Antoni Piller
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

SATYRA

NA CZCZE PUNKT HONORU.

Zaſzczyt ma wprawdzie wielki wielka duſza,
Że punkt honoru ią do dzieł poruſza,
A dzieł takowych, ktorych ſława kwitnie,
Choć Saturn koſą, człeka życie wytnie;
Punkt ten honoru, kto znieść z świata pragnie,
Zgubę otwarcie do Oyczyzny nagnie,
Bo y chwalebne Pogan owych czyny
Z tąd ſwych cnot ciągły początek iedyny;
Lecz punkt honoru, ktory dziś ſię wkrada,
Nie raz Oyczyznie zgubne razy zada,
Y zarażaiąc Lechowe Potomki
Z dobrych wſzkodliwe przeformywa Ziomki,
Minęły czaſy, kiedy punkt honory
Oyczyzny ſamey powiękſzały zbiory,
A ci co wielkie wykonali ſprawy,
Nabyciem wieczney ſzczycili ſię ſławy.
Dziś człek tamtego nie doydzie prawidła
Choć ſobie przyda y Dedala ſkrzydła.
Bowiem rzecz ſama iak kwiat z roży ſpada,
Jey tylko poſtać zoſtaie nam sniada.
Honor dziś na tym ſadzi ſię naybardzi,
Że wſzyſtkie prawa nieuważnie gardzi
Tak świat naucza, y modni Kacerze,
Z ktoremi dziſiay z ochotą przymierze

Wielu zawiera. Ten mi przyciął w żarcie,
Na marmurowey to napiſzę karcie,
Poki mu tego z lichwą niezapłacę
Na baſarunek choć naywięcey ſtracę.
O toż honoru rodzay widzim sliczny.
Ten dyſtyngwował ſiebie przez rozliczny
Spoſob nauki. Przy nim moia gaśnie
Cnota (przy prawdzie nikczemnieią baśnie)
Od niego wſzyſtkich upewniam odrażę
Podnioſłſzy rozum. Punkt honoru każe.
Ten rzekł: że zemnie ieſt tchorzyſko marny,
Same woiować potrafiłbym ſarny,
Niepoprzeſtanę poki mey ſzablicy
W puſtey pułgłowka nie utopie łbicy
Ten mię uprzedził pierwſzą parą w tańcu,
Choćbym miał życie me łożyć naſzańcu,
Za tak ſzarpiący moy honor uczynek
Wyzwę natychmiaſt go na poiedynek.
Ten, com mu wydarł dawniey iego włości,
Kiedy pozywa do ſprawiedliwości
Mię ſądu. Chociaż zgubię wſzyſtkie groſze,
Jako krogulca przecie go unoſzę.
Chociaż zaſtawię na lat trzy folwarki,
Jednym Patronom złote dam zegarki,
Drugich ſerduſzka dyamentem kopnę,
Aż też co my’slę nieodwłocznie dopnę.
Inny mi śmiał rzec, że nie zdam ſię na nic,
Chociaż prawdziwy ieſtem Kaſztelanic,
Oſoba moia niezda ſię do krzeſła,
Ani moy rozum do Muzow rzemieſła,

Moia Rodzina z Korabiu niewyſzła,
Lecz tylko z Lechem do tych kraiow przyſzła,
Zawſze coś o mnie prawi nie do rzeczy,
Żem Szlachcic ieſzcze od Adama przeczy;
Że moy Prapradziad był Baron Bareńſki,
Pradziad Podczaſzy y Łowczy Wendeńſki,
Dziad kreowany Parnaſkim Czeſnikiem
Co Pontum ſpalił Euxinum pewnikiem,
(Bo dobrze moia pamięć nie pamięta)
Oyca powaga mego w krzeſło wzięta,
Gdy taką potwarz na imie me kładzie,
Muſzę go zgładzić, co mi na zawadzie
Jeſt do honorow. Parę iutro rano
Szlę mu ładunkow, ſkoro ludzie wſtaną,
Y bym pokazał że ſmierć mu przyſunę,
Upewnię: niechay każe robić trunę.
Punktem honoru takim Polak ſławny,
Jeſt że to honor? mamy dowod iawny.
Przytrafiła ſię raz mi Awantura,
Gdym znaydował ſię na obiedzie, ktura
Informowała mię o pyſzę płochy
Tych ludzi, co te ſmieſzne czynią fochy,
Byłem u tego zaś, ktory w Senacie
Nie po iednym ſwym ſiedzi Antenacie,
Siadłem do ſtołu, gdzie było trzydzieści
Oſob dobranych, gdy rożne powiesci
Formuiem, Chciwość honoru nie ſyta
W Panu ſię dała widzieć, gdy mię pyta;
Czy iadłem obiad tak ſmaczny, y ſtary

Taki czy piłem likwor, złote czary,
Y rowne czyli widziałem kredenſa,
Na ktorych ſmaczne walaią ſię mięſa.
Ponieważ człowiek nie ieſt w ciemie bity,
Domniemałem ſię, pochwały ſowity
Że Panek żąda. Zatym grubo kłamie,
Że iako tylko Lwow, Warſzawa zna mię,
Y nie widziałem takiey ſrebra kwoty,
Y tak miſterney złotnika roboty.
Gdy tak moy ięzyk w chwałach Pana brodzi,
W tym iego ſługa do pokoiu wchodzi,
Y na reieſtrze wſkazuie piſane,
Jakie od tego konie kupowane,
Ten płacił tanio karyolki modne,
Ow dwie karety zapłacił wygodne,
Tamten iedwabny ſzor, a ſrebrem tkany,
Drugi wolancik kupił pozłacany.
Wierci ſię w krzesle, ledwie ſię nie pęka
Z zazdrości, łaie na ſługę, y ſtęka,
Że niezapłacił tego iak naydroży,
Co iego honor, y powagę mnoży,
Y iak na ſtopniu tym wziętości ſadzi,
Tak pod grobowiec w krotce zaprowadzi,
Co po wyſokim mowi mi urzędzie,
Gdy mię celować lada ſzuia będzie?
Tu ſkończył dyſkurs. Ja wziąłem naukę:
Jako ſzczęśliwſzy, co ſwą orząć włukę
Nikomu wyżſzey rangi niezazdrości,
Maiąc dla ſiebie chleba do ſytości.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Onufry Rutkowski.