Zabawki poetyckie rozmaitym wierszem polskim napisane/Ekloga Witaiąca X. Ludwika Gorskiego prowincyała konwikt nobilium lwowski wizytuiącego
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Zabawki poetyckie rozmaitym wierszem polskim napisane |
Data wyd. | 1775 |
Druk | Antoni Piller |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Tyt. Coż ci ſię to takiego moy Dameto ſtało?
Rok cały moie oko ciebie nie widziało,
Rozumiałem zapewne, ześ iuż umarł, przecie
Jeſzcze do mnie przychodziſz, Bogu dzięki, że Cię
W dobrym zdrowiu zachował. Dam. Nie dziw ſię Tytyrze
Żem dawno Cię nawiedzał.. Trzodę ktorą zwirze
Rozegnało mi w leſie, wypłacałem w takach
Panu, poznaſz po moich to na ręku znakach,
Rok temu ongi minął, iak mię wzięto w dyby...
Tyt. W domu ieſtem. Nie darmo w ow czas pomnę ſkiby
Paliły ſię z wieczora, ſmutne wſzyſtkie owce
Tu y owdzie biegały przez dzikie manowce,
Jeść właśnie nie chcąć[1] zdziebła; a toś ty przyczyna
Moy Dameto ſerdeczny, pociecho iedyna..
Żal mi Cię przyiacielu! Lecz opowiedz śmiało
Jak ci ſię przytrafiła tę rzecz proſzę całą.
Dam. Wieſz Bracie iak częſtokroć czeladka leniwa
U naylepiey płacących goſpodarzow bywa,
Miałem y ia wyroſtka. Nie mogąc ſam w pole
Iść za trzodą, poſłałem iego, gdy na rolę
Puscił moie baranki, nakrywſzy ſię frokiem
Zasnął ſobie ſzczęsliwie, y nie wſtał, aż mrokiem,
To wilki poſłyſzawſzy z manowcow wypadły
Wſzyſtką trzodę rozgnały, y kilkoro ziadły,
Pan, ktory miłoſierdzia niema y fenika,
W kiy mię związać rozkazał, wrzucić do kurnika,
A potym w dyby zabić. Darmo Koryl w mowie
Rozumny proſił za mną. On ſam to opowie,
Bo widzę idzie do nas. Kor. Jak ſię Bracia macie!
Piękną rzecz wam opowiem, gdy mię poſłuchacie.
Tyt. Mow prędko moy Korylku.. Dam. Proſim Ciebie oba.
Tyt. Lecz powiedz prawdę iſtną, bo twa młoda doba
Częſto z nami figluie. Kor. Żebym was nie bawił,
Powiem wam, po com ſię tu dziś przed wami ſtawił,
Pan ow naſz pożądany, Pan nieprzepłacony
W naſze niedawno przybył na mieſzkanie ſtrony.
Tyt. Pan naſz do nas zbliżył ſię; ah ieżli do prawdy
To powiadaſz, prawdziwym nazowię cię zawdy.
Dam. Z oczu twoich miarkuię.. żartuieſz Korylu,
Na reſzcie, y to myslę, oſzukałeś tylu.
Kor. Prawdziwie wam powiadam, iż Pan iuż ieſt w Mieście
Gotuycie ſię go witać, y podaki nieście.
Tyt. Kiedy tak, to wierzemy; Ale czy nie hardy,
Żeby miaſto wdzięczności nie pokazał wzgardy,
Gdy my go powitamy. Dam. Bywa to u Panow,
Że nie puſzczą do ſiebie ludzi z podłych ſtanow.
Kor. Co za to, moie gardło, owſzem wſzyſtko ſtawię,
Ze was wſtydu, y wzgardy dziſiay nie nabawię,
Pan ieſt dobry, iako Woſk, zobaczył mię wczora
Gdym przyſzedł po owieczkę z błąkaną do Dwora,
Zawołał mię łaſkawie, pogłaſkał po głowie,
Mowiąc: iak ſię tu macie kochani Chłopkowie,
Jam plackiem przed nim upadł, całuiąc mu ſtopy...
Dam. Kiedy tak ieſt Pan grzeczny, opatrzywſzy ſzopy,
Aby wilk niezakradł ſię, lub chciwość człowieka,
Co to pory gdy niemaſz goſpodarza czeka,
Zbierzemy pomocnikow z okolicy razem,
Y łaſkawcę powitać poydziemy obłazem.
Tyt. Mam między owieczkami iednę iak śnieg białą.
Wielu iey ſię iuż u mnie dawno napierało,
Tę ia wezmę dla Pana. Dam. Ja koziołka kuca,
Na ktorym Srokacinka gdzie niegdzie ſię rzuca,
Ponioſę także Panu. Kor. Ja będąc u Matki
W opiece ieſzcze sciſłey, na takie podatki,
Jak wy, niezdobędę ſię; dwa wędzone w dymie
Syrki mu ofiaruię, iezli tylko przymię;
Idźmyż iuż, na co czekać. Tyt. Idźmy, lecz gdy goście
Będą u Pana - więc w przod czy wolno wniść, proscie.
Dam. Ty Tytyrze w nayſtarſzym między nami ſtanie,
Pierwszy twoie zaczynay Pana powitanie.
Tyt. Nie maſz czaſu kłocić ſię. Więc zaczynam: Złoty
Panie naſz, nie przychodzim twoie wielbić cnoty,
Bo to chociaż poznaie naſza w tobie duſza,
Niepotrafi wyrazić wymowa Paſtuſza.
Idziem ciebie przywitać, iak naſzą ucieczkę,
Niegardź Panie, racz przyiąć tę białą owieczkę:
Dam. Nieuczyłem ſię w Szkole, wiem tylko, poddany
Że ſzanować powinien ſwoie zawſze Pany,
Z tego przeto powodu o twoim przybyciu
Upewniony, w ktorego moie życie, życiu,
Spieſzę Ciebie powitać, witay moy Łaſkawco!
Moy Panie, drogi ſkarbie, moy ty Chlebodawco,
Nieodwracay upraſzam miluchnego czołka
Od mego ſtrokatego, coś nioſę, koziołka.
Kor. Matka moia pognała owieczki na roſę.
Przeto ubogi Koryl parę Syrkow nioſę
Dla ciebie naygodnieyſze y łaſkawe Panie,
Każ ie ſługom odebrać, y oczy rzuć na nie.
Niech to będzie dowodem, że Cię naſzym znamy
Panem, y z całey duſzy, iak trzeba kochamy.
Lecz że Tytyr z Dametą tak ſą opieſzali,
Iż nowego winſzować roku omieſzkali,
Ja zaczynam perorę, chociaż ieſzcze młody,
Poki wſzyſykich Paſtuſzkow ſtanie w świecie trzody,
Poki świecić na Niebie nie przeſtanie ſłońce,
Poki niepoprzeſtaną ſpiewać żołte dzwońce,
Poty żyi, poty niech ci miłe ſprzyia zdrowie
Tyt. Ile mrowek zamyka w ſobie wielkie mrowie,
Ile liścia na drzewie, kwiatow w polach płowych,
Tyle życzę ci zdrowia, pomyslności nowych.
Dam. Poki wſzyſtkie mieć będą wody do rzek scieki
Poki wſzyſtkie do morza będą wpadać rzeki,
Poki Wiosna naſtąpi bez ſprzeczki po zimie,
Poty niechay głoſi ſię twoie Panie imie.
Kor. Ile kropel nawałne zawieraią deſzcze,
Tyle tobie lat życzę, lub co więcey ieſzcze
Mogę znaleść. Tyt. Żyi Panie wiek nam nieprzeżyty
Aż poki chwały będąc w okolicy ſyty,
Sam zechceſz. Od Paſtuſzkow te przyiąwſzy chęci
Racz niemi nie pogardzać; a mieć ie w pamięci.