Z dysonansów

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Or-Ot
Tytuł Z dysonansów
Pochodzenie Poezye
Redaktor Franciszek Juliusz Granowski
Wydawca Franciszek Juliusz Granowski
Data wyd. 1903
Druk A. T. Jezierski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Z DYSONANSÓW.



Pobiegłem sam w daleki świat,
Nikt mi nie podał dłoni,
Majowych snów uroczy kwiat
Na bladej uwiądł skroni.
I szedłem w dal, stłumiwszy ból,
Ścieżyną słaną, głogiem,
Pić cudną, woń rodzinnych pól
I skarżyć się... przed Bogiem...

Nie zmienił Bóg, wszechmocny pan,
Cierniami tkanej doli,
Jak dawniej krew wypływa z ran,
Jak dawniej serce boli.

Więc padłem w łzach do ludzkich stóp,
O uścisk prosząc bratni,
Pobladła skroń: tłum wskazał grób
„Z szalonych — tyś ostatni.”

Chwycił mnie świat w objęcia swe,
W żelazne okuł pęta
I nowe wciąż rozkosze śle
I o mnie, ach! pamięta.
A jednak choć w upojeń mgle
Z otchłani ciemnej kału,
W tęsknoty łzach duch mój się rwie
Do krain ideału...

Na niebios tle zgasł płomień zórz,
Żałośniej ptaszę śpiewa,
Pozmrażał chłód sukienki róż,
Ustroił śniegiem drzewa.
I kryje się w ponury mrok
Świetlanych snów kraina,
Potoki łez zalały wzrok;
Upadnę! — czyja wina?






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.