Strona:PL Or-Ot - Poezje.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I nieraz — z ognia lecą, skry,
Ochocza piosnka w izbie drży,
A los mój woła: — „Idź!... Idź ztąd!”
I nie wiem, gdzie mój kąt?

Gdy pogrzebowy słyszę dzwon
Na mogilniku cudzych stron,
Mnie wtedy cmentarz śni się nasz
I krzyżów nad nim straż.

O, jak mnie nęci cmentarz ten!
O, jak mnie nęci cichy sen!...
I dalej idę pełny łez,
I nie wiem, gdzie mój kres?





Z DYSONANSÓW.




Pobiegłem sam w daleki świat,
Nikt mi nie podał dłoni,
Majowych snów uroczy kwiat
Na bladej uwiądł skroni.
I szedłem w dal, stłumiwszy ból,
Ścieżyną słaną, głogiem,
Pić cudną, woń rodzinnych pól
I skarżyć się... przed Bogiem...

Nie zmienił Bóg, wszechmocny pan,
Cierniami tkanej doli,
Jak dawniej krew wypływa z ran,
Jak dawniej serce boli.